Dziś pokaże wam ''Małe życie'' Hanya Yanagihary'a którą kupiłem, kiedy była ona jeszcze dostępna w Lidlu.
Jedno jest pewne. ''Małe życie'' nie należy do gatunku książki łatwej w odbiorze. W kilka przypadkach staje przed nami akapit mający niekiedy ponad stronę... Niemniej jednak, jeśli zagłębimy się bezgranicznie w historię, to zrozumiemy, czemu dany akapit była aż tak długi.
Co nie co o fabule: Hanya Yanagihara w ''Małym życiu'' opisuje w stopniu mistrzowskim trudy dojrzewania, oraz losy czwórki kolegów: Willema - aktora z powołania, JB - malarza, który gdyby nie koledzy nie miałby kogo malować, Malcolma - architekta-pasjonata, oraz Jude'a - początkującego prawnika. To właśnie ten ostatni jest punktem zaczepienia dla pozostałej trójki.
Im głębiej zagłębiamy się w akcję książki, tym bardziej zauważamy, iż fabuła skupia się w około Jude'a. Jude ma za sobą trudną przeszłość. Był molestowany, oraz gwałcony przez praktycznie całe dzieciństwo - z wyjątkiem dni, kiedy uciekał od swoich prześladowców - aż do osiągnięcia magicznego dla niego - za sprawą parszywego brata Luke'a - pułapu osiągnięcia szesnastego roku życia. Miał jeszcze jedną tajemnicę. Nie potrafił zapanować nad sobą, a konkretnie nad własnym ciałem. Jedyną nadzieją były dla niego sesje samookaleczania, podczas których wydawało mu się, iż czuje że nacinane ciało należy właśnie do niego. Niektórym wyda się to dziwne, ale za tymi sesjami stoją obawy, smutek i gorzka przeszłość - nazywane przez Jude'a hienami - które nie pozwalają o sobie zapomnieć.
Jude nigdy nie zaznał prawdziwej miłości. Boi się dotyku nawet jego przybranego ojca. Nie potrafi się opanować - przez co ciągle przeprasza, choć nie ma za co - i nie zamierza chodzić na spotkania z psychologiem.
Hanya Yanagihara potrafiła napisać potężną powieść, w której co prawda występują ramy czasowe, ale indywidualne dla każdego z bohaterów. Nie znajdziemy tu dat urodzeń, czy śmierci bohaterów, których mamy tu bardzo wielu. Wywarło to na mnie ogromne wrażenie, gdyż najczęściej autor ''zamyka się'' w jednej, dwóch a tylko czasami maksymalnie trzech postaciach głównych. Tutaj Hanya Yanagihara - jak świetnie mówi jedno z pochlebnych zdań wielu instytucji - stworzyła (...) pełne rozmachu studium traumy i przyjaźni, (...)że będzie miarą dla wszystkich powieści podejmujących podobne tematy (...). Ciągle jesteśmy światkami przeplatania się losów wielu nowych bohaterów z tymi już nam znanymi. W ''Małym życiu'' nie znajdziemy też dygresji co to strojów politycznych, ani samej polityki. Jest to niebywały atut powieści.
Nie zgodzę się natomiast z opinią, mówiącą, iż obraz przyjaźni ukazany w ''Małym życiu'' to obraz przyjaźni nierealnej - gdzie wszyscy są dla siebie mili i wyrozumiali. Od razu mówię, że nie jest to prawda. Wielokrotnie staniemy obok bohaterów wtedy, kiedy będą rzucać na siebie oszczerstwa, czy wyśmiewać czyjeś wady (Dla tych co przeczytali - mam tu na myśli incydent z JB). Niejednokrotnie konflikty odchodzą na bok, gdy trzeba pomóc komuś z grupy - na przykład w zerwaniu z nałogiem - czy okazać przyjacielskie wsparcie w chwilach słabości.
O takiej książce nie można powiedzieć, że się zwyczajnie podoba, albo, że była fajna. To nic nie mówi i podaje w wątpliwość, czy rzeczywiście ją przeczytaliśmy, dlatego ja powiem inaczej. Ta książka była wspaniała. To aż niesłychane, jak autorka sprawiła, że jednocześnie chce się nam płakać i cieszyć razem z bohaterami. Niby mamy jej dość, ale zaraz po skończeniu chcemy ją zacząć od początku, i tak w kółko. Książka ta jest tak genialna, że nie potrzebuje - i nie może wręcz - mieć kontynuacji. Kontynuacja by wszystko zepsuła.
Autorka pisząc powieść zastosowała rzadko spotykany styl pisowni. Często zmieniała narrację z trzecio- na pierwszoosobową, czy czas przeszły na teraźniejszy, powodując tym samym, że nie potrafiliśmy się wyrwać ze (celowo w cudzysłowie) ''szponów'' historii, która była potwornie mocna. Czasem miewałem chęć opuszczenia jakiejś dłuższej wypowiedzi - szczególnie przez pierwsze 250 str.), jednak nie robiłem tego za co jestem sam sobie wdzięczny, gdyż jak się okazywało potem, ominąłbym jakieś z początku mało ważne wydarzenie, które okazywało się fundamentem kolejnej sceny.
Osobiście narzuciłem sobie, że każdego dnia będę czytał minimum 60 stron książki (robię tak z większymi cegiełkami). Był to dobry pomysł, gdyż dzięki temu nie mogłem powiedzieć samemu sobie, że nie mogę dalej. Nie wytrzymam psychicznie, za co później byłem sam sobie wdzięczny, bo inaczej przeczytanie powieści nie zajęło by mi 13-tu dni, a zapewne coś około miesiąca. Oczywiście nie zabrakło dni, kiedy chciałem odłożyć tę książkę i zwyczajnie pogrążyć się w rozmyślaniach nad sensem bytu. Kilkanaście razy musiałem sięgać chusteczki do nosa, a jeszcze częściej robić krótkie przerwy w lekturze.
Podsumowując jednym zdaniem, chciałem tę książkę przeczytać od dość dawna - bo już od października - i cieszę się że jest już ''za mną'', ale mam po niej niezłego kaca książkowego. W ostatnim zdaniu potwierdzę kolejną jeszcze jedną opinię z okładki czytelnikowi trudno będzie pożegnać się i jeszcze trudniej zapomnieć. W mojej ocenie książka zasługuje na 10/10 bez dwóch zdań i uważam, że jest lepsza od wszystkich innych książek o ''trudnym dorastaniu''. Mam jeszcze dwa oczekiwania względem autorki: 1. Że powstanie serialowa ekranizacja oraz 2. Że książka trafi do kanonu lektur w liceum.
----------------------------------------
Książka: 800 str., okładka twarda, szyty grzbiet
Co nie co o fabule: Hanya Yanagihara w ''Małym życiu'' opisuje w stopniu mistrzowskim trudy dojrzewania, oraz losy czwórki kolegów: Willema - aktora z powołania, JB - malarza, który gdyby nie koledzy nie miałby kogo malować, Malcolma - architekta-pasjonata, oraz Jude'a - początkującego prawnika. To właśnie ten ostatni jest punktem zaczepienia dla pozostałej trójki.
Im głębiej zagłębiamy się w akcję książki, tym bardziej zauważamy, iż fabuła skupia się w około Jude'a. Jude ma za sobą trudną przeszłość. Był molestowany, oraz gwałcony przez praktycznie całe dzieciństwo - z wyjątkiem dni, kiedy uciekał od swoich prześladowców - aż do osiągnięcia magicznego dla niego - za sprawą parszywego brata Luke'a - pułapu osiągnięcia szesnastego roku życia. Miał jeszcze jedną tajemnicę. Nie potrafił zapanować nad sobą, a konkretnie nad własnym ciałem. Jedyną nadzieją były dla niego sesje samookaleczania, podczas których wydawało mu się, iż czuje że nacinane ciało należy właśnie do niego. Niektórym wyda się to dziwne, ale za tymi sesjami stoją obawy, smutek i gorzka przeszłość - nazywane przez Jude'a hienami - które nie pozwalają o sobie zapomnieć.
Jude nigdy nie zaznał prawdziwej miłości. Boi się dotyku nawet jego przybranego ojca. Nie potrafi się opanować - przez co ciągle przeprasza, choć nie ma za co - i nie zamierza chodzić na spotkania z psychologiem.
Hanya Yanagihara potrafiła napisać potężną powieść, w której co prawda występują ramy czasowe, ale indywidualne dla każdego z bohaterów. Nie znajdziemy tu dat urodzeń, czy śmierci bohaterów, których mamy tu bardzo wielu. Wywarło to na mnie ogromne wrażenie, gdyż najczęściej autor ''zamyka się'' w jednej, dwóch a tylko czasami maksymalnie trzech postaciach głównych. Tutaj Hanya Yanagihara - jak świetnie mówi jedno z pochlebnych zdań wielu instytucji - stworzyła (...) pełne rozmachu studium traumy i przyjaźni, (...)że będzie miarą dla wszystkich powieści podejmujących podobne tematy (...). Ciągle jesteśmy światkami przeplatania się losów wielu nowych bohaterów z tymi już nam znanymi. W ''Małym życiu'' nie znajdziemy też dygresji co to strojów politycznych, ani samej polityki. Jest to niebywały atut powieści.
Nie zgodzę się natomiast z opinią, mówiącą, iż obraz przyjaźni ukazany w ''Małym życiu'' to obraz przyjaźni nierealnej - gdzie wszyscy są dla siebie mili i wyrozumiali. Od razu mówię, że nie jest to prawda. Wielokrotnie staniemy obok bohaterów wtedy, kiedy będą rzucać na siebie oszczerstwa, czy wyśmiewać czyjeś wady (Dla tych co przeczytali - mam tu na myśli incydent z JB). Niejednokrotnie konflikty odchodzą na bok, gdy trzeba pomóc komuś z grupy - na przykład w zerwaniu z nałogiem - czy okazać przyjacielskie wsparcie w chwilach słabości.
O takiej książce nie można powiedzieć, że się zwyczajnie podoba, albo, że była fajna. To nic nie mówi i podaje w wątpliwość, czy rzeczywiście ją przeczytaliśmy, dlatego ja powiem inaczej. Ta książka była wspaniała. To aż niesłychane, jak autorka sprawiła, że jednocześnie chce się nam płakać i cieszyć razem z bohaterami. Niby mamy jej dość, ale zaraz po skończeniu chcemy ją zacząć od początku, i tak w kółko. Książka ta jest tak genialna, że nie potrzebuje - i nie może wręcz - mieć kontynuacji. Kontynuacja by wszystko zepsuła.
Autorka pisząc powieść zastosowała rzadko spotykany styl pisowni. Często zmieniała narrację z trzecio- na pierwszoosobową, czy czas przeszły na teraźniejszy, powodując tym samym, że nie potrafiliśmy się wyrwać ze (celowo w cudzysłowie) ''szponów'' historii, która była potwornie mocna. Czasem miewałem chęć opuszczenia jakiejś dłuższej wypowiedzi - szczególnie przez pierwsze 250 str.), jednak nie robiłem tego za co jestem sam sobie wdzięczny, gdyż jak się okazywało potem, ominąłbym jakieś z początku mało ważne wydarzenie, które okazywało się fundamentem kolejnej sceny.
Osobiście narzuciłem sobie, że każdego dnia będę czytał minimum 60 stron książki (robię tak z większymi cegiełkami). Był to dobry pomysł, gdyż dzięki temu nie mogłem powiedzieć samemu sobie, że nie mogę dalej. Nie wytrzymam psychicznie, za co później byłem sam sobie wdzięczny, bo inaczej przeczytanie powieści nie zajęło by mi 13-tu dni, a zapewne coś około miesiąca. Oczywiście nie zabrakło dni, kiedy chciałem odłożyć tę książkę i zwyczajnie pogrążyć się w rozmyślaniach nad sensem bytu. Kilkanaście razy musiałem sięgać chusteczki do nosa, a jeszcze częściej robić krótkie przerwy w lekturze.
Podsumowując jednym zdaniem, chciałem tę książkę przeczytać od dość dawna - bo już od października - i cieszę się że jest już ''za mną'', ale mam po niej niezłego kaca książkowego. W ostatnim zdaniu potwierdzę kolejną jeszcze jedną opinię z okładki czytelnikowi trudno będzie pożegnać się i jeszcze trudniej zapomnieć. W mojej ocenie książka zasługuje na 10/10 bez dwóch zdań i uważam, że jest lepsza od wszystkich innych książek o ''trudnym dorastaniu''. Mam jeszcze dwa oczekiwania względem autorki: 1. Że powstanie serialowa ekranizacja oraz 2. Że książka trafi do kanonu lektur w liceum.
----------------------------------------
Komentarze
Prześlij komentarz