Dziś powracamy do
Siedmiu Królestw Westeros, ponieważ po kilku miesiącach sięgnąłem
po kolejną część Pieśni Lodu i Ognia. Od razu zaznaczam, że nie znajdziecie tu stwierdzenia, która część ,,Uczty dla wron'' jest tą lepszą, ponieważ traktuję je jako jedna część, bo tak wydano je za granicą.
Po raz kolejny od
przeczytania poprzedniego tomu Pieśni Lodu i Ognia minęło całkiem
sporo czasu, jednak nie miałem problemów z odnalezieniem się w
świecie Westeros. Tym razem zrobiłem sobie mały maraton i ciągiem
przeczytałem aż dwie części, czyli ,,Ucztę dla wron’’
podzieloną w Polsce na ,,Cienie śmierci’’ oraz ,,Sieć
spisków’’. Jak się okazało, nie jest to książka napisana
tak, jak poprzednie. W ,,Ucztach...’’ mamy bowiem jedynie wątki
z Królewskiej Przystani oraz jej okolic. Mur pojawia się raz, może
dwa. Daenerys nie występuje zupełnie. W posłowiu mamy informację,
że to zabieg celowy, ponieważ autor wolał zawrzeć w jednej części
połowę postaci i połowę wątków niż wszystkie postaci i ¼
wątków. Mi ten zabieg bardzo pasuje, jednak gdybym był fanem
Daenerys, a nie Jaimego, to byłbym dość rozczarowany. Wiem
wprawdzie, że nie ma go w pierwszej części ,,Tańca ze smokami’’,
niemniej pojawia się w drugiej, w ,,Uczcie...’’ zaś było go
tyle, że myślę, iż przetrwam te 600 stron bez niego.
Druga część
,,Nawałnicy mieczy’’ była tą, w której wyraźnie dostrzegało
się coraz większe nieścisłości między książką a serialem. W
,,Uczcie...’’ jest ich natomiast jeszcze więcej, ale o dziwo
wszystkie mi się podobały, gdyż zmieniały fabułę tak, że
kojarzyłem ją z serialem, jednak nie zabrakło też zaskoczeń.
Chronologicznie mamy w tym tomie historię z całego piątego sezonu
oraz część tego, co wydarzyło się w szóstym; jednak z
pominięciem Daenerys oraz Muru.
,,Po każdej bitwie z wronami zjawiają się łupieżcy’’
Nie będę wprost
wymieniał różnic pomiędzy serialem a książką, gdyż byłoby to
wiele spoilerów, a wiem, że wiele osób, tak jak ja, obejrzało
serial, ale nie skończyło wszystkich książek. Z takich mniej
szkodliwych spoilerów mogę powiedzieć, że inaczej przebiega
spotkanie Podricka z Brienne oraz znacznie bardziej rozbudowano wątek
tej drugiej. Niemniej są to w mojej opinii najnudniejsze ze
wszystkich. Inaczej przebiega też wątek Rycerza Kwiatów oraz
zaaresztowania małej królowej i Cersei. Szczerze powiedziawszy, w
serialu wyglądało to bardziej spektakularnie, niemniej tutaj też
jest znośnie. Po prostu w książce dzieje się to znacznie
szybciej. Aha, zmiany tyczą się też Bronna i Jaimego, niemniej ten
drugi przedstawiony jest znacznie lepiej niż w serialu.
,,Wrony nie dbają o to, kto jest przyjacielem, a kto wrogiem’’
Mamy też mniej
Dorne, ale spodziewam się, że będzie go znacznie więcej w ,,Tańcu
ze smokami’’. Niemniej tutaj bardzo fajnie zaczęto wprowadzać
czytelnika w te pustynne klimaty. Znacznie inaczej wygląda też
wątek Myrcelli. Jest on ciekawy, ale bardzo zmieniony. Szkoda, bo
oznaczało to dużo mniej Jaimego. W tym tomie mamy też dość mały
Sansy, ale są to wreszcie rozdziały, które nie denerwują
czytelnika. Ani razu nie mamy bowiem w nich określeń typu ,,czuła
ból w brzuszku’’ czy pokazywania jej jako biedną dziewczynkę
wyrwaną z zamku i zostawioną w lesie. Tutaj widać początki jej
przemiany w bezwzględną władczynię, która nie zna litości dla
wrogów.
,, - Ja władam królestwem.
To prawda, niech nas Siedmiu ma w swojej opiece’’
Nie mamy zaś w
,,Uczcie...’’ spektakularnych bitew ani pojedynków. Jest kilka
oblężeń czy małych walk, które napisano wprawdzie w świetny
sposób, ale fabularnie ,,Uczta dla wron’’ jest tomem, w którym
mamy wątki polityczne i snucie intryg oraz przejęcie rządów przez
Tomm… znaczy Cersei. Prawdziwe walki i kłopoty z niewolnikami będą
w ,,Tańcu ze smokami’’, gdy już pojawi się Daenerys. Tutaj
jest spokojnie, jeśli chodzi o użycie siły, ale za to mamy mnóstwo
inteligentnych posunięć.
Wydaje mi się
normalnym, że mogę zaś spoilerować coś z poprzednich tomów.
Jak wiadomo, Catelyn otrzymała pocałunek życia, jednak została
strasznie zdeformowana. W całej ,,Uczcie dla wron’’ pojawia się
ona jednak tylko raz, jednak składa Brienne straszną ofertę, która
kończy się w momencie, do którego chyba nie ma powrotu w
,,Tańcu...’’ Czy wobec tego pozostaje nam czekać kolejną
dekadę, by poznać dalszy ciąg w ,,Wichrach zimy’’?
,,Dałem mu wybór (…) Mógł mi odmówić i nadal pozostać królewskim katem’’
Ogólnie ,,Ucztę
dla wron’’ czytało mi się bardzo dobrze z kilku powodów. Po
pierwsze, o czym wspomniałem, mamy mnóstwu wątków politycznych
rozgrywających się w Królewskiej Przystani. Po drugie zaś Martin
wreszcie przeszedł do pokazywania silnych stron niektórych postaci
jak Sansa czy Sam. Dzięki temu nie musimy męczyć się z czytaniem
o kolejnych flegmatycznych grubaskach i bolącym brzuszku Sansy. Po
przeczytaniu całości ,,Uczty...’’ widzimy też ogrom mniejszych
i większych odskoczni od serialu, dzięki czemu naprawdę przyjemnie
czyta się niby tę samą, lecz jednak inną, historię. Jeszcze
jednym plusem będzie też to, co podobało się mi, czyli brak Jona
oraz Muru. Z serialu wiadomo jednak, że tam też będą ważne
zmiany, dzięki czemu liczę, że wreszcie będzie ciekawiej. Polecam
też zrobić sobie mini maraton jak ja. Dzięki temu mamy ładnie
zamkniętą całość z Westeros i zostanie nam już tylko –
niestety – póki co ostatni tom.
Komentarze
Prześlij komentarz