Przejdź do głównej zawartości

Sonia Bohosiewicz i Łukasz Maciejewski - wywiad z Lekturą Obowiązkową #3

Relacja z WTK 2018 pojawi się za kilka dni, tymczasem zapraszam do przeczytania wywiadu z aktorką - Sonią Bohosiewicz oraz Łukaszem Maciejewskim - autorem m.in. serii książkowych zbiorów rozmów z aktorkami. Jego rozmowę z Sonią znajdziecie w książce Aktorki. Odkrycia.


AKTORSTWO OD KULIS

Maciej Trojanowski: To, że produkcja jest dobra zależy bardziej od widza, czy krytyka?

Sonia Bohosiewicz: Są filmy, które podobają się widowni i bywają takie, które są przez widzów niesamowicie oblegane, ale to wcale nie znaczy, że są dobre. To tylko film, który osiągnął sukces kasowy. Są też filmy niesamowicie doceniane przez krytyków, ale za dziesięć, piętnaście, dwadzieścia, może pięćdziesiąt lat okazuje się, który film był naprawdę dobry, czy był to chwilowy sezon na film – niezależnie czy u widzów, czy u krytyków – i czy przetrwał on upływ czasu.

Według Wikipedii w ,,Zenonie’’ wciela się pan w samego siebie. Proszę o tym opowiedzieć.

Łukasz Maciejewski: To jest malutka, broń Boże nie główna, rola. Film był o znakomitym pisarzu, nominowany do Nike. Hubert Klimko-Dobrzaniecki postanowił, że chce robić filmy, i skrzyknął swoich kumpli: Izabelę Cywińską, Olgę Tokarczuk, i mnie. Zdjęcia kręciliśmy w mieszkaniu Izabeli Cywińskiej, i pamiętam, że Izabela była zszokowana bym, że nie był on zajęty scenografią, ani reżyserią. My powiedzieliśmy coś tam, potem się to zlepiło, i tyle (śmiech). Nie traktowałbym tego w kategorii wyzwania. Bardziej jako żart, który fajnie wyszedł.
Podczas spotkania powiedziała pani o konieczności zapisania w zeszycie sześćdziesięciu - siedemdziesięciu stron monologów. Proszę trochę o tym opowiedzieć.
S.B.: To technika, która nazywa się monologi wewnętrzne. Wiadomo, że jakaś scena może mieć siedem zdań, które się wymienia, ale jak to niej doszło, co dana postać myśli, dlaczego postać mówi akurat te słowa, o tym wszystkim myśli się i zapisuje wcześniej. Słowa, które wypadają nam z ust są ostatnim momentem w tym całym długim procesie. Wcześniej odbiera się od kogoś informacje, waży się te słowa, a dopiero potem one padają. Słowa są ostatnim elementem w graniu.

Czym się pan zajmował jako ekspert Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej?
Ł.M.: Byłem jednym z kilkudziesięciu ekspertów. Przez, chyba, 10, czy 12 lat oceniałem scenariusze. Nie prowadziło to do konfliktu interesów, bo jako krytyk filmowy miałbym pewnego rodzaju dyskomfort przy pisaniu recenzji scenariusza do którego przyczyniłem się podczas procesu powstawania filmu. Zajmowałem się natomiast głównie oceną scenariuszy projektów filmów dokumentalnych. Sprawiało mi to satysfakcję, ale od dwóch lat – od kiedy są zmiany w PISF’ie – już ekspertem nie jestem.
Która nagroda zajmuje u pani specjalne miejsce?
S.B.: Nie mam chyba takiej nagrody, którą uważałabym za najważniejszą. Każda jest inna i na swój sposób szczególna. Nie kategoryzuje ich. Na pewno taką do której się uśmiecham jest Nagroda im. Zbyszka Cybulskiego za odkrycie i wejście w ten [aktorski] świat. Można ją dostać tylko raz. Nominację otrzymuje się tylko kiedy człowiek ,,objawia się’’ światu filmowemu. To nagroda, która jest takim trochę drogowskazem.

Na nominację do Węża zareagowała pani z dystansem, czy na poważnie?
S.B.: Z absolutnym dystansem (śmiech).

Pisząc wywiady czuje się pan trochę jak reportażysta, niemogący pozwolić sobie na ingerencję w tekst?
Ł.M.: Nigdy nie przepisuje się rozmowy wiernie. Soni zdarza się autoryzować wywiady, które przepisane są ‘słowo w słowo’, a to nie nadaje się do druku. Zawsze jest to współautorstwo dziennikarza, który musi przerobić tekst mówiony to tego, żeby był on utworem dziennikarskim. Spisując wszystko tak, jak się słyszy wychodzi bełkot, albo coś bardzo nieporadnego lingwistycznie. Chyba, że rozmawiamy z np. rolnikiem i wtedy trudno opisywać go językiem literackim, ale akurat artystów to nie dotyczy. To moja rola, zachowanie autentyczności tekstu wypowiedzi, ale przefiltrowana przeze mnie. Młody dziennikarz od tego powinien zaczynać.

Siostra w tej samej branży – konkurowanie czy współpraca?
S.B.: Musiano by zapytać o to wszystkich moich kolegów i koleżanki, ale oczywiście, że współpraca. Z siostrą dzieli mnie różnica piętnastu lat, więc nigdy z sobą nie konkurowałyśmy, ponieważ nie stajemy do castingów o te same role. Dzieli nas wręcz całe pokolenie. Nie ma nigdy zazdrości ze strony którejś z nas. Nie mogłabym zagrać jej partii, ani ona zagrać mojej. Ona jest tenorem, ja altem, i koniec. Bardzo sobie sekundujemy i uprzedzając następne pytanie, lubimy ze sobą pracować. W ogóle lubię pracować z ludźmi których znam i lubię.

Występy w grupie Rafała Kmity wspomina pani jako pracę czy zabawę?
S.B.: To była bardzo ciężka praca. Mięliśmy z tego dużo frajdy, ale zabawą bym tego nie nazwała.
Na spotkaniu padło kilka słów o domach spokojnej starości, to ,,najpopularniejsza’’ forma końca kariery? Są może inne?
S.B.: Nie jestem jeszcze na tym etapie, ale myślę, że są inne możliwości. Proszę mnie zapytać za kolejne – dajmy na to - siedemdziesiąt lat (śmiech).

,,Koniec świata wartości. The end of the world of values’’ to książka trochę przełomowa, bo rozmawia pan tam z mężczyzną. Kto wyszedł z inicjatywą?
Ł.M.: Dotyczy Krystiana Lupy, bez wątpienia jednego z najwybitniejszych reżyserów teatralnych – Polski to za mało – w Europie. Guru reżyserii teatralnej. Jako dziennikarz miałem szczęście, że przez 10 lat bardzo intensywnie przeprowadzałem wywiady również teatralne. Książka ta, to nic innego jak dokumentacja tychże wywiadów i tekstów ,,okołolupowych’’. Znalazły tam się: rozmowy Lupy z Janem Fryczem, Anną Polony; recenzje; dziennik Krystiana Lupy.
Jak powstało tak piękne wydanie?
Ł.M.: Moja uczelnia, czyli Szkoła Filmowa w Łodzi zdecydowała się wziąć na siebie ryzyko pięknego wydania tej książki, i przetłumaczenia jej w całości na język angielski. Jest to też album pokazywany na świecie, i m.in. reprezentował Polskę na międzynarodowych targach we Frankfurcie nad Menem. Książka jedzie też na festiwal do Abu-Dhabi, gdzie również będzie reprezentować Polską literaturę. Nie wiem, czy była przełomową, ale jestem z niej bardzo szczęśliwy.

Teatr czy kino, co jest trudniejsze?
S.B.: To jest pytanie, które kiedy zadaje się aktorowi, to chce się wyskoczyć z zawiązanych butów. Nie ma jednoznacznej odpowiedzi. Tu są narty i tam są narty. Z tym, że tu jest slalom, a tam skok na skoczni. Porównuje się to do siebie, ponieważ widzi się człowieka z przypiętymi nartami. Nie można powiedzieć co jest trudniejsze. Co najwyżej kompletnie inne.
,,Przywrócone arcydzieła’’, ,,Goście Łukasza Maciejewskiego’’, ,,Big Book Movie’’, DKF ,,Oskard’’ i naprawdę, wiele innych - pokaźny dorobek; jak pan nad tym panuje?
Ł.M.: Wszyscy się mnie o to pytają, ale odpowiedź jest prosta. To moja pasja. Nie nudzi mnie to. Mam temperament który nakazuje mi co chwilę robić coś nowego. Uwielbiam pracować. Nie męczy mnie to, a wręcz uskrzydla. Oczywiście czasem jestem zmęczony, ale jestem w gronie tych autentycznych szczęśliwców, którzy robią to, co kochają, i co ich napędza. Praca daje mi szczęście. Wielkim plusem są ciągłe spotkania z ludźmi, przyjaźnie zawodowe, czy momenty, kiedy rozmawiałem z np. Stanisławem Lemem, czy wspomnianym Lupą. Zawsze zdarza się coś, co wzbogaca mnie i jestem bardzo wdzięczny losowi za to, co się ze mną dzieje. Nawet za taki piękny, jak dziś, wieczór w Augustowie z Sonią Bohosiewicz. 
 
Tym optymistycznym akcentem możemy zakończyć.
Wywiad odbył się w Augustowie po kolejnym spotkaniu z cyklu Lektura Obowiązkowa, dn. 17.04.2018r.

Komentarze

Prześlij komentarz

Inne ciekawe artykuły

100 NAJŁADNIEJSZYCH OKŁADEK (EDYCJA 2017)!

Mamy Nowy Rok, a jak wiadomo, jaki nowy rok, taki cały rok. Czy książkoholik może zacząć go lepiej, niż od przepięknych okładek? W każdym razie ja nie, dlatego przygotowałem listę 100 NAJŁADNIEJSZYCH OKŁADEK z (nie tylko) 2017 . Nie tylko, bo chyba 9 tytułów pochodzi z poprzednich dwóch lat, ale są tak piękne, że nie mogło ich tu zabraknąć :-) Nie miałem pomysłu na żaden sensowny podział, bo każda z tych okładek podoba mi się tak, że musiałbym robić często ex aequo, więc wyszłoby albo mniej, albo więcej niż 100 pozycji. Dlatego jedyny podział to: okładka miękka; okładka twarda + zintegrowana oraz kilka pozycji po angielsku. (jeśli książkę wydano i w miękkiej, i w twardej okładce, to pokazana zostaje w twardych; wiadomo, #teamtwardaokladka zobowiązuje) Występuje tu kilka serii, gdzie np. jeden tom wydano w 2016, a drugi w 2017 oraz gdzie kilka niezwiązanych ze sobą książek wydano w jednakowej szacie graficznej (np. Gaiman od Maga). Nie sugerowałem się też tym, czy dana książka

Koszmarny Karolek. 5 książek - 11 części

Ostatnio bezcelowo przechadzałem się po mieście i postanowiłem wstąpić do okolicznego "Book Book'a". Jak prawdziwy książkocholik wyszedłem nie z jedną czy dwoma, ale pięcioma książkami Francesci Simon z serii "Koszmarny Karolek". Koszmarny Karolek i kino grozy   Tym razem Karolek postanawia nakręcić własny film grozy! Niestety na identyczny pomysł wpada Wredna Wandzia, więc  prawdziwy horror przeplatany gagami toczy się  w rzeczywistości w domu Karolka. Francesca  Simon w błyskotliwy sposób opisuje historie z  życia Karolka, bawiąc i rozśmieszając zarówno  dzieci jak i ich rodziców. Książka - 104 str. okładka miękka, klejony grzbiet. Opis z okładki Cena 17.90  ----------------- Krótka recenzja:     Nikomu nie trzeba chyba przedstawiać Koszmarnego Karolka, ani Doskonałego Damianka.     Najnowsza część mogłaby być tylko grubsza. Jedynie 5 historyjek to moim zdaniem stanowczo za mało. Tym ra

Dziennik Cwaniaczka 11 części

Tydzień temu za naprawdę śmieszne pieniądze kupiłem 10 części sagi "Dziennik Cwaniaczka''. Po 2-ch dniach dokupiłem jeszcze ,,Zrób to sam!'' Każda książka:  miękka oprawa, klejony grzbiet, wewnątrz całkiem dużo czarno-białych rysunków autora. Krótka recenzja  całego cyklu: Mogłem napisać po 3- 4 zdania do każdej części po kolei, ale zdecydowałem się na ogólny opis całego cyklu, gdyż tylko tak mogłem uniknąć spoilerów. *** Jeff Kinney świetnie pokazał współczesne problemy młodego gimnazjalisty. Greg jest po prostu pechowcem i  że się tak wyrażę ''życiowym przegrywem''. Wyśmiewany przez rówieśników i (chodź nie specjalnie) również przez nauczycieli Greg stara się zostać zapamiętany jako Super Gość. Niestety nie pomaga mu w tym nawet czarna skórzana kurtka.... Kiedy wydaje mu się, że jest upokorzony po wsze czasy nadarza się okazja na odbicie się od dna; i to wcale nie kolejna próba podpięcia się pod ''prestiż'' R