Przejdź do głównej zawartości

Korupcja, prawnik i kobieciarz - ,,Pan Własnego Losu''

Dziś opowiem o książce ,,Pan Własnego Losu’’, którą przywiozłem z WTK 2018 wraz z dedykacją. Tak, relacja z targów pojawi się na blogu, liczę, że do przyszłego weekendu. Wspomnę natomiast o tym, iż jest niesamowicie cicho o rzeczonej książce. Stojąc w ,,kolejce’’ do autora – w cudzysłowie, bo byłem drugi – nie było za mną nikogo. Sam autor został zaproszony na tylko ok. 30 minut. Nie zauważyłem potem zbytnich kolejek, a szkoda, bo książka jest z pewnością warta uwagi.

Pisząc ,,Pana Własnego Losu’’ David Unger inspirował się historią Rodriga Rosenberga, czyli gwatemalskiego prawnika, który postanowił zawalczyć z dramatyczną sytuacją w kraju. Sfingował własną śmierć przygotowując uprzednio nagranie, gdzie oskarża o nią ówczesnego prezydenta.

Wydarzenia zarysowane przeze mnie akapit wyżej miało miejsce w 2009 roku. Sama książka premierę miała w roku 2016. Wydawać by się mogło, że będzie niesamowicie współcześnie napisana, i zrozumiałą każdemu, jednak spotkało mnie coś innego. Niby od wydarzeń na podstawie których powstał ,,Pan Własnego Losu’’ minęło raptem 9 lat, społeczeństwo Gwatemali odebrałem jako niesamowicie chaotyczne, prostolinijne i styranizowane przez prezydenta. Nie ma w nim nawet dnia, który przypominałby społeczeństwo demokratyczne, mimo iż takowym było, z nazwy. Nie znalazłem odniesień do współczesności, zaś zaobserwowałem, że światem książki rządzą korupcje i lawiracje finansowe.

Książka opisuje wczesne lata naszego bohatera, który nazywa się Guillermo Rosensweig. Jedno jest w nim niezmienne – młodzieńczy bunt. Z tym, że jego położenie jest bardziej skomplikowane. Guillermo musi codziennie zmagać się z ojcem, który wymaga od niego przejęcie sklepu z lampami w podupadającej dzielnicy oraz przeciwnościami uniemożliwiającymi mu ucieczkę z miasta.

Relacja ojciec – syn jest tutaj jedna z lepiej opisanych z tych, które czytałem. Nie jest stereotypowa, czyli albo ojciec-tyran, albo super-tata. Tutaj mamy człowieka, który wierzy w sens tego co robi, i mimo coraz mniejszych obrotów jest przekonany, że jego sklep znowu będzie przynosił zyski. Notabene o handlu wie wszystko i stara się wiedzę tę przekazać niezainteresowanemu synowi. Niestety, robi to nachalnie, nie potrafiąc zrozumieć, że akurat sprzedaż lamp Guillerma nie interesuje. Znalazł się tutaj też fragmencik czarnego humoru w postaci ojca, który mówi, że dopadnie go zawał, i co wtedy ze sklepem? Z drugiej strony mamy Guillerma, który bezskutecznie stara się walczyć z konserwatywnymi poglądami taty. Oboje niestety nie potrafią posługiwać się logicznie uargumentowanymi wypowiedziami, przez co każda wymiana zdań kończy się kłótnią.

Powiedziałem, że nie jest to ani zły, ani dobry ojciec. Dlaczego? Otóż w końcu – przynajmniej częściowo – zrozumiał on swój błąd. Jak? Przeczytajcie.

W dalszej części historii – kiedy Guillermo jest już dorosły – widzimy wkraczanie młodego chłopaka w prawniczy świat zdominowany korupcją. Studia w Nowym Jorku sprawiły, że Guillermo po powrocie z narzeczoną nie potrafią odnaleźć się w gwatemalskich ,,luksusach’’, które są na poziomie amerykańskiej średniej klasy. Kryzys polityczny, korupcja, i młody prawnik, który wiedzie niesamowicie bogate życie miłosne. Wiedzie je z przypadkowymi osobami, o czym doskonale wie jego zatwardziała w wierze żona.

Guillermo jest kobieciarzem jakich mało, już na studiach zdradzał narzeczoną, jednak wszystko zmienia się, gdy zgłasza się do niego klient mające poważne dowody przeciwko władzy w kraju. Sprawa zostaje jednak zsunięta na drugi plan, kiedy na horyzoncie pojawia się córka klienta. Co z tego, że zamężna? Dla Guillermo to żaden problem.

Pokuszę się o stwierdzenie, że książka ta jest opowieścią o mężczyźnie wiodącym podwójne życie: kobieciarza i prawnika. Po samą publikację sięgnąłem z powodu wzmianki o tym, że to książka o adwokacie. Wiadomo, że takie lubię najbardziej. Niestety okazało się, że wcale nie wątek prawa jest tutaj dominującym, a głównie romanse i nieustające zauroczenia bohatera, który ostatecznie sam nie wie kogo kocha. I dlaczego się ożenił.

Samo zakończenie jest niesamowicie przygnębiające i nie mogłem w nie uwierzyć. Zdecydowanie nie należy do tych happy endowych. Mimo, iż po przeczytaniu dwóch trzecich książki główny bohater zaczął mim naprawdę działać na nerwy, to zakończenie sprawiło, że zrobiło mi się go szkoda. Trudno jest ostatecznie oddzielić dobro od zła, a po sfingowaniu śmierci, które potoczyło się inaczej niż zakładano, sam nie wie, czy bohater był dobry, czy zły. Na pewno był tragiczną postacią, która cierpiała – mimo swej natury.

Co do samej strefy prawniczej, opisana jest dość szczątkowo, nie mamy tu bezpośrednich scen na salach sądowych, czy przesłuchań. Odniosłem wrażenie, że Guillermo jest prawnikiem tylko z nazwy. Momentami przypominał mi też uchodźcę we własnym kraju, który może, ale uciec nie chce.

Czy książka była fajna? Zależy. Jeżeli – jak ja – nie przykłada się wagi do wplatanych wręcz niepotrzebnie opisów miłosnych przygód, to książka może być ciekawą. Wymaga uwagi, więc do guilty pleasure bym jej nie zaliczył. Skądinąd sama konstrukcja przypomina nieco reportaż, czy raczej biografię, tylko, że pod zmienionymi danymi. Sama historia jest na swój sposób interesującą, jednak jeżeli szukacie drugiego Grishama, to tutaj go nie znajdziecie. Niemniej przeczytać można. ,,Kontekst’’ Leonardo Sciascia też nie był drugim ,,Raportem Pelikana’’, ale przeczytanie go uważam za bardzo dobrą decyzję, gdyż pokazywał, że książka z wątkiem sądowniczym nie musi dziać się w sądzie. Z ,,Panem Własnego Losu’’ jest podobnie.

P.S. Czy tylko mi człowiek z okładki przypomina Pula Walkera?

Komentarze

Prześlij komentarz

Inne ciekawe artykuły

100 NAJŁADNIEJSZYCH OKŁADEK (EDYCJA 2017)!

Mamy Nowy Rok, a jak wiadomo, jaki nowy rok, taki cały rok. Czy książkoholik może zacząć go lepiej, niż od przepięknych okładek? W każdym razie ja nie, dlatego przygotowałem listę 100 NAJŁADNIEJSZYCH OKŁADEK z (nie tylko) 2017 . Nie tylko, bo chyba 9 tytułów pochodzi z poprzednich dwóch lat, ale są tak piękne, że nie mogło ich tu zabraknąć :-) Nie miałem pomysłu na żaden sensowny podział, bo każda z tych okładek podoba mi się tak, że musiałbym robić często ex aequo, więc wyszłoby albo mniej, albo więcej niż 100 pozycji. Dlatego jedyny podział to: okładka miękka; okładka twarda + zintegrowana oraz kilka pozycji po angielsku. (jeśli książkę wydano i w miękkiej, i w twardej okładce, to pokazana zostaje w twardych; wiadomo, #teamtwardaokladka zobowiązuje) Występuje tu kilka serii, gdzie np. jeden tom wydano w 2016, a drugi w 2017 oraz gdzie kilka niezwiązanych ze sobą książek wydano w jednakowej szacie graficznej (np. Gaiman od Maga). Nie sugerowałem się też tym, czy dana książka

Koszmarny Karolek. 5 książek - 11 części

Ostatnio bezcelowo przechadzałem się po mieście i postanowiłem wstąpić do okolicznego "Book Book'a". Jak prawdziwy książkocholik wyszedłem nie z jedną czy dwoma, ale pięcioma książkami Francesci Simon z serii "Koszmarny Karolek". Koszmarny Karolek i kino grozy   Tym razem Karolek postanawia nakręcić własny film grozy! Niestety na identyczny pomysł wpada Wredna Wandzia, więc  prawdziwy horror przeplatany gagami toczy się  w rzeczywistości w domu Karolka. Francesca  Simon w błyskotliwy sposób opisuje historie z  życia Karolka, bawiąc i rozśmieszając zarówno  dzieci jak i ich rodziców. Książka - 104 str. okładka miękka, klejony grzbiet. Opis z okładki Cena 17.90  ----------------- Krótka recenzja:     Nikomu nie trzeba chyba przedstawiać Koszmarnego Karolka, ani Doskonałego Damianka.     Najnowsza część mogłaby być tylko grubsza. Jedynie 5 historyjek to moim zdaniem stanowczo za mało. Tym ra

Dziennik Cwaniaczka 11 części

Tydzień temu za naprawdę śmieszne pieniądze kupiłem 10 części sagi "Dziennik Cwaniaczka''. Po 2-ch dniach dokupiłem jeszcze ,,Zrób to sam!'' Każda książka:  miękka oprawa, klejony grzbiet, wewnątrz całkiem dużo czarno-białych rysunków autora. Krótka recenzja  całego cyklu: Mogłem napisać po 3- 4 zdania do każdej części po kolei, ale zdecydowałem się na ogólny opis całego cyklu, gdyż tylko tak mogłem uniknąć spoilerów. *** Jeff Kinney świetnie pokazał współczesne problemy młodego gimnazjalisty. Greg jest po prostu pechowcem i  że się tak wyrażę ''życiowym przegrywem''. Wyśmiewany przez rówieśników i (chodź nie specjalnie) również przez nauczycieli Greg stara się zostać zapamiętany jako Super Gość. Niestety nie pomaga mu w tym nawet czarna skórzana kurtka.... Kiedy wydaje mu się, że jest upokorzony po wsze czasy nadarza się okazja na odbicie się od dna; i to wcale nie kolejna próba podpięcia się pod ''prestiż'' R