Przejdź do głównej zawartości

,,Turbosłowianie nie są nam potrzebni'' - rozmowa z Marcinem Sinderą

Zapraszam na rozmowę przeprowadzoną z Marcinem Sinderą - autorem powieści historyczno-fantastycznej ,,Wróżda''.



Skąd u ciebie tak wielkie - jak mniemam - zamiłowanie mitologią słowiańską, że aż skończyło się one książką - ,,Wróżdą''?
Cały ten temat związany z mitologią słowiańską jest aż tak atrakcyjny, bo tak naprawdę bardzo mało o nim wiemy; czasy przed panowaniem Mieszka I są słabo udokumentowane. Ostatecznie naszą wiedzę możemy czerpać tylko z badań archeologicznych. Nie zachowały się źródła pisane, które opisywałyby wszystkie te wydarzenia, mające miejsce przed Mieszkiem I. 
   Możemy być jednak pewni jednego, państwo polskie nie narodziło się z niczego. Ono nie powstało z dnia na dzień. Nie było tak, że pojawia się Mieszko I i mamy państwo polskie, tylko coś musiało być wcześniej. Ktoś musiał budować te wszystkie grody. Mamy informacje o tym, że prowadzony był przecież Szlak Bursztynowy prowadzący przez ziemie Polskie. Ci ludzie też musieli się z kimś spotykać. Musieli jeść, najpewniej też zmagać się ze zbójami itd. Jest to naprawdę bardzo, bardzo fajny temat dla pisarza, bo można puścić tutaj dosyć dużą wodzę wyobraźni; kreować sobie ten świat i to co uważa się za słuszne. Jednocześnie nie jest się też posądzonym o jakieś niezgodności historyczne. Jest to też pewien sposób na ''bezpieczne'' pisanie.

Spotkałem się z określeniem, iż Polska potrzebuje Turbosłowian. Jakie jest twoje zdanie?
Jeżeli chodzi o Turbosłowian, to w momencie, gdy pojawiły się o nich informacje w internecie, po prostu się z nich troszeczkę śmieję. Wydaje mi się, że są to zbyt daleko posunięte domysły i na pewno nie zgodzę się z tym, że Polska Turbosłowian potrzebuje. Niby do czego jest to nam potrzebne? Cały ten czas przed panowaniem Mieszka I to są tylko badania archeologiczne. Możemy coś z tego wyciągnąć, natomiast nie doszukiwałbym się w tym jakiegoś niewiadomego, magicznego pochodzenia Polaków, albo tego, że jesteśmy narodem wybranym i to od bardzo wielu wieków. Nawet Cesarstwo Rzymskie się od Turbosłowian, czy od Wielkiej Lechii odbiło. Uważam, że są to za mocno posunięte słowa, natomiast nie wiemy czy tak było. A może był kiedyś jakiś naród Lechitów, który poskromił nawet Cesarstwo Rzymskie... Natomiast czy ich potrzebujemy - raczej nie.

Ogólnie lubisz historię, nie tylko tę związaną z Polską Piastów?
Lubię. Na pewno w jakiś sposób się też nią interesuję. Natomiast najbliższe są mi wszystkie te średniowieczne czasy, a najbardziej upodobałem sobie wczesne średniowiecze, to jeszcze dzikie i plemienne. Historia współczesna mniej mnie interesuje, a średniowiecze wolę z tego powodu, że w dużym stopniu związane jest z fantastyką - gatunkiem literackim, na którym się wychowywałem i z którego bardzo wiele się dowiedziałem jako zapalony czytelnik. Właśnie literatura fantasy jest najbliższa mojemu sercu, stąd też te klimaty średniowieczne najbardziej mi odpowiadają.

Pomówmy teraz o tym, co z ,,Wróżdą'' związane. Twoja akcja crowdfundingowa okazała się wielkim sukcesem. Odblokowano każdy z celów dodatkowych. Wielu tego typu akcjom, zwłaszcza literackim, się to nie udaje. Jak myślisz, co takiego zadecydowało w przypadku ,,Wróżdy''?
Myślę, że złożyło się na to wiele czynników. Po pierwsze to, że miałem już gotowy produkt, to znaczy ludzie nie musieli czekać na to, że ta książka zostanie dopiero napisana. Ona była już gotowa, tak więc osoby wspierające wiedziały, że nie będą musiały na ten produkt długo czekać.
   Druga rzecz to to, że gdy zabierałem się do pisania książki, to uderzałem w te klimaty, które bardzo mnie interesują, ale których było bardzo mało na rynku. Jeżeli chodzi o literaturę traktującą o czasach słowiańskich przed Mieszkiem I, czy za jego czasów, to jest jej na polskim rynku bardzo mało. Książki które wygrzebałem w tym temacie mógłbym wymienić na palcach jednej, maksymalnie dwóch rąk. Odnoszę wrażenie, że na rynku panuje głód w tym temacie. Dodatkowo jest w chwili obecnej pewnego rodzaju boom na tematykę słowiańską i jest to spowodowane sukcesem gry komputerowej ,,Wiedźmin'', która bardzo to nakręca. 
   Tak naprawdę książki Andrzeja Sapkowskiego mają bardzo mało wspólnego z mitologią słowiańską. Pojawiają się tam co prawda jakieś nazwy słowiańskie czy coś takiego, ale nie jest to tak mocno osadzone w mitologii słowiańskiej, jak niektórzy twierdzą. Jednak ludzie kochają te książki od trzydziestu lat. Byli też żądni tego, aby główni bohaterowie mieli przygody osadzone w naszych rodzimych klimatach.
   Dookoła nas mnóstwo jest różnego rodzaju legend, czy historyjek, które opowiadały nam babcie, natomiast niestety nie było to oficjalne. Wszystko to było gdzieś tam traktowane po macoszemu, nikt nie podchodził do tego na poważnie. Natomiast do smoków, trolli, czy innych tego typu rzeczy podchodzono już jak do takiej typowej fantastyki. 
   Kolejną rzeczą jest to, że włożyłem bardzo dużo energii w przygotowanie całej akcji na Wspieram.to i nie chodzi tu tylko o stworzenie jakiejś rzetelnej informacji o akcji. Bardzo dużo środków finansowych zainwestowałem w to, żeby mieć przygotowane opaski, rysunki oraz kupno reklam na Facebooku. To były działania czysto marketingowe. Dodatkowo otrzymałem bardzo duże wsparcie od blogerów i vlogerów, którzy pisali o całej tej akcji i ją wspierali. To potrafiło wzbudzić zaufanie u obserwujących ją osób.
   Nakładając się na siebie, wszystko to sprawiło, że ludzie stwierdzili ,,A co mi tam, mogę kupić e-booka za 20 zł, najwyżej będę o te dwie dychy stratny''. Okazało się jednak, że ludziom się akcja spodobała. Zebraliśmy całkiem sporą kwotę jak na książkę, z czego jestem bardzo zadowolony i w pewien sposób dumny. Mam nadzieję, że może przy drugiej tego typu akcji uda się pobić ten rekord i więcej osób będzie za tym, żeby wspierać takie inicjatywy.

Czym jest tytułowa ,,Wróżda'', bo nie jest to tylko zemsta; można się nią zarazić?
Słowo wróżda normalnie funkcjonuje w słowniku jako wendeta. Jest to słowiańska zemsta rodowa za zabicie krewnego. Słowo to funkcjonuje i funkcjonowało. W starym prawodawstwie zarażonemu przysługuje prawo do dokonania wróżdy. Poza tym sama wendeta, czy zemsta rodowa występowała w chyba każdej kulturze. To popularny motyw w literaturze i filmie. Temat ten Kevin Costner poruszył w takim dość słynnym serialu ,,Hatfields & McCoys: Wojna Klanów'', gdzie zemsta przewijała się przez całe pokolenia zwaśnionych rodzin, które się wzajemnie mordowały. W sumie potem nie wiedzieli nawet po co się mordują. Dlatego też wydawało mi się to ciekawym tematem.
   Od samego początku w głowie miałem tę ostatnią scenę, która się wydarzy. Wiem, że wiele osób zarzuca mi, iż w książce nie ma na końcu zakończenia, ale uważam, że jeżeli książce nadaje się tytuł zemsta, albo wendeta to należy spodziewać się tego, że ona się w końcu dokona. Nie trudno też zrobić taki twist, że zaskoczysz czytelnika i ostatecznie wróżda się nie dokonuje. Tylko, że to chyba nie dałoby czytelnikowi takiej satysfakcji, jak czekanie przez całą książkę, żeby to się wydarzyło. Na końcu książki to się musi wydarzyć. Emocje czytelnika muszą zostać ukojone.

Planujesz może kontynuację, jakaś nowelka, bądź kolejna pełnokrwista powieść?
Chciałem zakończyć historię właśnie w takim momencie, bez wyjaśniania tego wszystkiego co się na końcu stało. Większość wątków została zamknięta, natomiast zostawiłem sobie furtkę do ewentualnego napisania kontynuacji. Jednocześnie chciałem zamknąć książkę tak, że jeżeli się nie uda wydać drugiego tomu, to będzie ona mogła stanowić całość, ale wolałem mieć taką furtkę. Jest nią właśnie ten końcowy motyw. O tym zaś, czy powieść kontynuować chciałem dowiedzieć się od czytelników, kiedy książka trafi na rynek i do zbierających, aż zaczną pojawiać się jakieś komentarze. Na ten moment mogę powiedzieć, że planuję kontynuować całą tę historię i niedługo będziemy rozpoczynać prace związane z drugim tomem powieści, natomiast jeszcze tkwię troszkę w tej akcji Wspieram.to, bo wszystkie nagrody trafiły już do wspierających, ale pojawiają się pytania o planowany obecnie dodruk. W związku z tym muszę jeszcze spędzić trochę czasu na domknięciu akcji Wspieram.to, a w między czasie będę pracował nad kontynuacją powieści.

Skąd brałeś informacje o mitologicznych stworzeniach, o których mowa w powieści?
Znikąd (śmiech). To znaczy była to tylko i wyłącznie czysta fantazja. Nie szukałem jakiś informacji. Wiadomo, że te stwory nie istnieją, dlatego mogłem sobie pozwolić na dowolną kreację ich wyglądu czy zachowań.

W książce kilka razy pojawia się określenie ,,wyznawcy ukrzyżowanego boga'', czy da się wobec tego ustalić dokładny czas akcji?
W momencie pisania książki miałem to policzone, ale w tym momencie tego po prostu nie pamiętam (śmiech). Wydaje mi się, że to chyba 860 r. naszej ery. Jak można zauważyć, pojawiają się tam nazwiska przodków Mieszka I do kilku pokoleń wstecz, także zachowałem bodajże pięćdziesięcioletni odstęp czasowy od chrztu Mieszka I.

Na koniec powiedz, z którym z bohaterów się utożsamiasz? Którego lubisz najbardziej? Który był ci najbliższy?
To pytanie pojawia się dosyć często. Muszę odpowiedzieć, że tak naprawdę nie utożsamiam się z żadnym bohaterem. Nie starałem się również wiązać z nimi emocjonalnie. Wyznaję bowiem taką zasadę, którą podpatrywałem u Andrzeja Sapkowskiego albo Martina, gdzie postacie są po prostu elementami książki, którymi należy budować całą opowieść. Jeżeli uważasz, że w opowieści bohater powinien zginąć, to należy go zabić bez skrupułów. Jeżeli należy go pognębić, też należy to zrobi, bo wywołuje to czasem ciekawe twisty i może zaskoczyć, także traktowałem to wszystko jako czystą fikcję literacką z której musiałem w jakiś sposób zbudować całą tę opowieść, i jak mówię, starałem się nie utożsamiać z żadnym z bohaterów. Tak samo na pytanie, czy główny bohater jest moim alter ego odpowiadam, że chciałbym być taki jak Draconis, który jest egoistą bez żadnych skrupułów, myślący tylko o sobie i dążący do celu po trupach, ale obawiam się, że jest to niemożliwe. Może mógłbym to zrobić, ale należy wziąć pod uwagę, że gdy pojawia się główny bohater, to zaczyna ginąć mnóstwo ludzi wokół niego.

Były to wszystkie pytania, które chciałem ci zadać. Bardzo dziękuję za możliwość przeprowadzenia tej rozmowy.



Wywiad odbył się 04.02.2018 r.

Komentarze

Prześlij komentarz

Inne ciekawe artykuły

100 NAJŁADNIEJSZYCH OKŁADEK (EDYCJA 2017)!

Mamy Nowy Rok, a jak wiadomo, jaki nowy rok, taki cały rok. Czy książkoholik może zacząć go lepiej, niż od przepięknych okładek? W każdym razie ja nie, dlatego przygotowałem listę 100 NAJŁADNIEJSZYCH OKŁADEK z (nie tylko) 2017 . Nie tylko, bo chyba 9 tytułów pochodzi z poprzednich dwóch lat, ale są tak piękne, że nie mogło ich tu zabraknąć :-) Nie miałem pomysłu na żaden sensowny podział, bo każda z tych okładek podoba mi się tak, że musiałbym robić często ex aequo, więc wyszłoby albo mniej, albo więcej niż 100 pozycji. Dlatego jedyny podział to: okładka miękka; okładka twarda + zintegrowana oraz kilka pozycji po angielsku. (jeśli książkę wydano i w miękkiej, i w twardej okładce, to pokazana zostaje w twardych; wiadomo, #teamtwardaokladka zobowiązuje) Występuje tu kilka serii, gdzie np. jeden tom wydano w 2016, a drugi w 2017 oraz gdzie kilka niezwiązanych ze sobą książek wydano w jednakowej szacie graficznej (np. Gaiman od Maga). Nie sugerowałem się też tym, czy dana książka

Koszmarny Karolek. 5 książek - 11 części

Ostatnio bezcelowo przechadzałem się po mieście i postanowiłem wstąpić do okolicznego "Book Book'a". Jak prawdziwy książkocholik wyszedłem nie z jedną czy dwoma, ale pięcioma książkami Francesci Simon z serii "Koszmarny Karolek". Koszmarny Karolek i kino grozy   Tym razem Karolek postanawia nakręcić własny film grozy! Niestety na identyczny pomysł wpada Wredna Wandzia, więc  prawdziwy horror przeplatany gagami toczy się  w rzeczywistości w domu Karolka. Francesca  Simon w błyskotliwy sposób opisuje historie z  życia Karolka, bawiąc i rozśmieszając zarówno  dzieci jak i ich rodziców. Książka - 104 str. okładka miękka, klejony grzbiet. Opis z okładki Cena 17.90  ----------------- Krótka recenzja:     Nikomu nie trzeba chyba przedstawiać Koszmarnego Karolka, ani Doskonałego Damianka.     Najnowsza część mogłaby być tylko grubsza. Jedynie 5 historyjek to moim zdaniem stanowczo za mało. Tym ra

Nikt nie spodziewał się hiszpańskiej inkwizycji - ,,Katedra w Barcelonie'' - recenzja

Dzisiaj recenzja troszkę starszego tytułu i wyjątkowo nie współpracy. Tak dobra jak ,,Filary Ziemi''? Po ,,Katedrę w Barcelonie'' chciałem sięgnąć od kiedy zobaczyłem to piękne wydanie w twardej okładce, które wyszło przy premierze kontynuacji tej monumentalnej powieści. Nowe wydanie jest jednak nie tylko piękne, ale również dość drogie, przez co odwlekałem w czasie jego zakup. Jak wiecie, jestem też wielkim fanem ,,Filarów Ziemi'' Kena Folletta. I właśnie tak doszło do tego, że pożyczyłem ,,Filary...'' za ,,Katedrę...'' Czy było warto? I ile katedry było w samej ,,Katedrze...''? ,,Katedra w Barcelonie'' to - licząca 700 stron - powieść opowiadająca historię dwóch pokoleń rodziny Estanyol: ojca i syna. Prócz bardzo bolesnego okresu dorastania młodego Arnau, mamy tu również kilkanaście wątków pobocznych jak np. historia jego dawnej miłości, adoptowanego brata, czy matki. Wszystko to przewija się w scenerii przepięknej Ba