Przejdź do głównej zawartości

#EricThorndObsessed - ,,KTOŚ MNIE OBSERWUJE'' - recenzja

Książkę ,,Ktoś mnie obserwuje'' recenzuję we współpracy z wydawnictwem Jaguar.

Recenzja zawiera drobne spoilery. Co prawda nie zepsują one ''przyjemności'' z czytania tej książki, ale na wszelki wypadek zaznaczyłem je czerwoną czcionką.


Słyszeliście kiedyś o A.V. Geiger? Jeśli nie, to nie jesteście wyjątkiem, bowiem autorka nie jest stricte pisarką, ale tworzy na Wattpadzie. Powiem szczerze, że nie wiedziałem o tym prosząc o egzemplarz do recenzji. Wattpad skojarzył się wam z fanfikami o One Direction? Słusznie, bo na okładce znajduje się rekomendacja Ann Todd. Tej Ann Todd od After, Before i innych - bądźmy szczerzy - mizernych ''powieści''. O ile do powieści można je zaliczyć. Jak nietrudno się domyśleć rekomendacja ta tylko wzmogła moje obawy...

Z początku tytuł można interpretować jako wstęp do mocnego thrillera (książka podobno nim jest), w trakcie czytania dociera do nas, iż chodziło o obserwowanie użytkownika na Twitterze. Potem jednak znowu pojawia się wątek chorobliwej obsesji, który przeradza się w chęć posiadania; niekoniecznie przedmiotu. Dodatkowo główna bohaterka cierpi na agorafobię - nie wychodzi z pokoju od miesięcy. 

Muszę tu wspomnieć, że główna bohaterka jest postacią niesamowicie irytującą i nie da się jej polubić mimo tego, iż jest psychicznie chora. Próbowałem, ale nawet kiedy myślałem, że ją rozumiem zaczynała znowu być koszmarnie denerwującą osobą. Na dłuższą metę każdy bohater w tej książce robi coś co sprawia, że ma się go dość. Najbardziej żałosną sceną jest moment kiedy bohaterka zamiast zrozumieć swój problem wysyła osobie po drugiej stronie ekranu OBRAZEK Z TUMBLR Z ŻENUJĄCYM, MOTYWUJĄCYM CYTATEM. Notabene motywujący tekst z obrazka (Każdy, kogo spotykasz toczy bitwę, o której nic nie wiesz. Bądź życzliwy. Zawsze) sprawia, że ta druga osoba wierzy, iż to ona jest winna. 

Takich momentów jest jeszcze kilkanaście i powiem szczerze, że z chęcią sam wypchnąłbym główną bohaterkę na podwórko byleby tylko przestać słuchać o jej ''fobii''. W tym miejscu muszę też wspomnieć, że rozumiem problemy ludzi chorych psychicznie, jednak ta książka aż budzi nienawiść, mimo, iż powinno być wręcz odwrotnie. Najbardziej irytujące jest to jak dowiadujemy się o problemie naszej bohaterki, która nie daje rady wyjść z pokoju (ciekawe jak wobec tego chodziła do łazienki), ale nie waha się zaprosić do domu przypadkowej osoby z ulicy, bo miała umówiony znak.

Wracając do irytujących zachować innych postaci, to najbardziej w oczy rzuca się postawa terapeutki, która postanawia pozostawić Tessę samej sobie, kiedy ta ląduje na komisariacie.

W tym miejscu pora powiedzieć o jedynej chyba - no dobrze są dwie - zalecie tej książki. Są nią wspomniane zresztą na skrzydełku w kolejnych rekomendacjach (kursywą, bo są to przetłumaczone komentarze użytkowniczek Wattpada) fragmenty policyjnych raportów. Ciekawa mieszanka, dzięki której akcja - kiedy staje się naprawdę nudna, i to więcej niż raz - zostaje pchnięta do przodu. W sumie to tylko dzięki temu nie porzuciłem tej książki nieprzeczytanej, a dobrnąłem do końca. Transkrypcja przesłuchań jest zdecydowanie najbardziej udaną rzeczą w tej ''powieści'', bo do thrillera jej daleko.

Postacie są jednowymiarowe i kompletnie bez wyrazu. Właściwie prócz Erica, który jest wręcz bogiem wg. Tessy i samej Tessy, o której w zasadzie wiemy tylko tyle, że ma agorafobię i rzucił ją chłopak oraz, że jest chorobliwie uzależniona od wszystkiego, co z Eric'iem Thornem związane.

Takim oto płynnym akcentem przeszliśmy do powiedzenia kilku słów o zakończeniu. Nie będzie tu spoilerów. Muszę jednak powiedzieć, że kiedy dobrnąłem do zakończenia, to wydawało mi się ono niebywale schematyczne, sztampowe i przewidywalne. Na szczęście(!) ostatni fragment transkrypcji sprawił, że moje zdanie się lekko poprawiło, gdyż ostateczne zakończenie naprawdę mnie zaskoczyło i - co mówię z trudem - czekam na drugi tom.

Muszę wspomnieć o jeszcze dwóch podstawowych problemach tej historii. Po pierwsze jej nierealność - umówmy się, jaki jest procent szansy na to, że twój fanfik (notabene samo ,,Ktoś mnie obserwuje'' wygląda jak fanfik) sprawi, iż zostaniesz dziewczyną super popularnego piosenkarza? No chyba, że postanowisz sprzedać mu liścia, twój wybór... Odnoszę wrażenie, iż A.V. Geiger starała się powtórzyć ''sukces'' Aftera robiąc fanfik o piosenkarzu. Nie wyszło. Oczywiście jest wiele książek o muzyce traktujących, które są bardzo dobre; 28. lutego nakładem wydawnictwa Jaguar ukaże się pierwszy tom Rock War, które zapowiada się bardzo obiecująco. Kolejną dobrą serią o muzyce jest Ostatnia Spowiedź. Natomiast ,,Ktoś mnie obserwuje'' miało być chyba spełnieniem niemożliwych pragnień autorki, czy czymś oscylującym wokół tego tematu.

Książka na LC dostała ode mnie tylko 4 gwiazdki, jednak nie ma co się dziwić. Jest naciągana i przewidywalna. Plus dla autorki za wprowadzenie zapisków policyjnych, jednak minus za to, iż książka, która miała przestrzegać przed zbytnim odkrywaniem swoich sekretów w internecie przed innymi stała się marnej jakości fanfiction. Książka ma jednak niewykorzystany potencjał, który - mam nadzieję - zostanie wykorzystany w drugim tomie, który planowany jest na 2019 rok.

Powiem tylko, że jeżeli macie zamiar przeczytać młodzieżowy thriller, to sięgnijcie po ,,Mirror, Mirror'', o którym mogę powiedzieć, że naprawdę jest thrillerem doskonałym :)
*************
Książka: 384 str., okładka broszurowa ze skrzydełkami

Komentarze

  1. Ojej, bardzo nie. Cykl "After" mnie absolutnie dobił, tutaj jestem pewna, że byłoby tak samo. Jest jak sądzę dużo lepszych książek.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W dodatku bohaterki obu serii mają tak samo na imię, przypadek?
      Niepokoi mnie tylko, że rekomendacja Ann Todd znajduje się również na ,,Begin Again", któremu dobrze wróżę :|

      Usuń
  2. Nie, nie, nie... irytujących bohaterów mam poki co dość.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Inne ciekawe artykuły

100 NAJŁADNIEJSZYCH OKŁADEK (EDYCJA 2017)!

Mamy Nowy Rok, a jak wiadomo, jaki nowy rok, taki cały rok. Czy książkoholik może zacząć go lepiej, niż od przepięknych okładek? W każdym razie ja nie, dlatego przygotowałem listę 100 NAJŁADNIEJSZYCH OKŁADEK z (nie tylko) 2017 . Nie tylko, bo chyba 9 tytułów pochodzi z poprzednich dwóch lat, ale są tak piękne, że nie mogło ich tu zabraknąć :-) Nie miałem pomysłu na żaden sensowny podział, bo każda z tych okładek podoba mi się tak, że musiałbym robić często ex aequo, więc wyszłoby albo mniej, albo więcej niż 100 pozycji. Dlatego jedyny podział to: okładka miękka; okładka twarda + zintegrowana oraz kilka pozycji po angielsku. (jeśli książkę wydano i w miękkiej, i w twardej okładce, to pokazana zostaje w twardych; wiadomo, #teamtwardaokladka zobowiązuje) Występuje tu kilka serii, gdzie np. jeden tom wydano w 2016, a drugi w 2017 oraz gdzie kilka niezwiązanych ze sobą książek wydano w jednakowej szacie graficznej (np. Gaiman od Maga). Nie sugerowałem się też tym, czy dana książka

Koszmarny Karolek. 5 książek - 11 części

Ostatnio bezcelowo przechadzałem się po mieście i postanowiłem wstąpić do okolicznego "Book Book'a". Jak prawdziwy książkocholik wyszedłem nie z jedną czy dwoma, ale pięcioma książkami Francesci Simon z serii "Koszmarny Karolek". Koszmarny Karolek i kino grozy   Tym razem Karolek postanawia nakręcić własny film grozy! Niestety na identyczny pomysł wpada Wredna Wandzia, więc  prawdziwy horror przeplatany gagami toczy się  w rzeczywistości w domu Karolka. Francesca  Simon w błyskotliwy sposób opisuje historie z  życia Karolka, bawiąc i rozśmieszając zarówno  dzieci jak i ich rodziców. Książka - 104 str. okładka miękka, klejony grzbiet. Opis z okładki Cena 17.90  ----------------- Krótka recenzja:     Nikomu nie trzeba chyba przedstawiać Koszmarnego Karolka, ani Doskonałego Damianka.     Najnowsza część mogłaby być tylko grubsza. Jedynie 5 historyjek to moim zdaniem stanowczo za mało. Tym ra

Nikt nie spodziewał się hiszpańskiej inkwizycji - ,,Katedra w Barcelonie'' - recenzja

Dzisiaj recenzja troszkę starszego tytułu i wyjątkowo nie współpracy. Tak dobra jak ,,Filary Ziemi''? Po ,,Katedrę w Barcelonie'' chciałem sięgnąć od kiedy zobaczyłem to piękne wydanie w twardej okładce, które wyszło przy premierze kontynuacji tej monumentalnej powieści. Nowe wydanie jest jednak nie tylko piękne, ale również dość drogie, przez co odwlekałem w czasie jego zakup. Jak wiecie, jestem też wielkim fanem ,,Filarów Ziemi'' Kena Folletta. I właśnie tak doszło do tego, że pożyczyłem ,,Filary...'' za ,,Katedrę...'' Czy było warto? I ile katedry było w samej ,,Katedrze...''? ,,Katedra w Barcelonie'' to - licząca 700 stron - powieść opowiadająca historię dwóch pokoleń rodziny Estanyol: ojca i syna. Prócz bardzo bolesnego okresu dorastania młodego Arnau, mamy tu również kilkanaście wątków pobocznych jak np. historia jego dawnej miłości, adoptowanego brata, czy matki. Wszystko to przewija się w scenerii przepięknej Ba