Dzisiaj wreszcie(!) opowiem wam o moich wrażeniach z czytania niesamowitej książki, jaką jest ,,Wróżda'' Marcina Sindery, czyli książka, która pojawiła się dzięki akcji crowdfundingowej.
Często wspominam o tym, że niesamowicie interesuje mnie wszystko co z mitologią Słowiańską związane. Niestety, dopiero teraz znalazłem kilka dni wolnego, dzięki czemu mogłem oddać się tej lekturze. Intrygowały mnie nagłówki recenzji na Youtube (,,Wygryzł Sapkowskiego'', ,,Najbardziej wyczekiwana recenzja'', itd.) oraz wynosząca prawie 6,5 gwiazdki ocena na lubimyczytać.pl. Jednak są to tylko statystyki.
Tym, co najbardziej interesowało mnie we ,,Wróżdzie'' to czas akcji. Powieść dzieje się bowiem przed chrztem Mieszka I, a więc w czasach, gdy Rusałki mi Wąpierze były powszechnie spotykane, jak pomniki Świętowida. Historia opowiada bowiem o Draconisie - potomku Żmija, syna bogów, który przemierza krainy Słowian, by dopełnić wróżdy.
Język jakim napisano ,,Wróżdę'' to istna mieszanka mowy współczesnej i archaizmów. Często czytelnik spotyka się z kilkunastoma stronami samych opisów, które mają w sobie inteligentnie i chytrze wplecione archaizmy, niektóre tak dziwne, że aż Google nie wiedział co znaczą. Niemniej jednak język jest bardzo przystępny i zrozumiały (poza tymi kilka archaizmami), a sama fabuła potrafi zatrzymać czytelnika na dość długo, nim ostatecznie przerwie on czytanie.
Zwrócę jednak uwagę, iż jest to debiut i czasem to widać. ,,Wróżda'' nie należy co prawda do tytułów, gdzie możemy książkę zacząć i skończyć w kilka godzin. Warto jednak zwrócić uwagę na dbałość o szczegóły i - czasem aż przesadną - drobiazgowość z jaką autor podszedł do napisania tej historii.
Jeżeli jednak miałbym wskazać najlepszy moment, to byłoby nim niezwykle pouczające i naprawdę dające do myślenia spotkanie ze Śmiercią. Zakończenie natomiast jest zrobione w takim momencie, w jakim nie powinno się robić zakończeń. Książka aż prosi o jeszcze kilka stron, bądź nowelkę, która wyjaśni to, co się stało. A może będzie kontynuacja?
Muszę wspomnieć o narracji. Teoretycznie jest ona trzecioosobową; w praktyce jednak nazwałbym ją narracją drugoosobową, bo mimo, iż to nie Draco opowiada o tym, co się dzieje, to zawsze patrzymy na świat zza jego pleców. Świetnie widać to na przykładzie spotkania z Wiedźmą, gdzie opis tego co było potem dostajemy z ust Czarownicy. Co ciekawe zabieg tym był zabiegiem bardzo udanym, i - mówiąc całkowicie szczerze - jeszcze się z takim nie spotkałem.
Kilka słów o bohaterach. Główną postacią jest Draconis, Draco, bądź Sklaven. Chodzi o tę samą postać. Potomek legendarnego rodu Żmijów, który pragnie zemsty za krew przodków. Co ciekawe ma on cechy takie, jak superbohaterowie, np. zdolność szybkiej regeneracji oraz niesamowita siła. Wydawać by się mogło, iż Draconis podobny jest do Wiedźmina, bądź też Khala Drogo. Na szczęście nasza postać jest wyjątkowa i nie można jej przypisać kompletu cech żadnej z tych postaci. W trakcie swej podróży Draco ratuje życie Radomirowi - młodemu chłopakowi, który nie wie, czy może zaufać swojemu nowemu panu.
Każda z tych postaci jest odmienna w porównaniu z innymi tak, że chyba bardziej się nie dało. Każdą da się też polubić, jednak moją zdecydowanie najulubieńszą jest Gniesza (celowo użyłem jednej z jej czterech nazw, aby uniknąć spoilerów). To tyle o postaciach. Wiem, że jak na lekarstwo, ale nie chcę nikomu psuć zabawy z czytania ,,Wróżdy''.
Przejdę teraz do tego, czego najbardziej oczekiwałem od tej książki. Skupię się mianowicie na obyczajach słowiańskich. Mogłoby oczywiście być ich więcej, aczkolwiek nie jest ich za mało. No może z wyjątkiem małej liczby słowiańskich stworów. Czy książka czegoś uczy? Tak, jest bardzo interesującą publikacją, która w bardzo przystępnej formie opisuje realia panujące na grodach. Widać tu jednak wyraźną rękę fantastycznej części. Najbardziej spodobało mi się oczywiście to, iż w trakcie podróży bohaterowie spotykają prawdziwe mitologiczne stworzenia. Zaś opisy tych spotkać są niesamowicie interesujące. Towarzyszą im barwne opisy wyglądu i zjawiskowe opisy zachowań ukazujące miejscami to, jacy są ludzie. Odniosłem też wrażenie, że na przykład taki Topielec z opowieści Rusałki ma kilka cech, które można przypisać ludziom współczesnym. Powieść zawiera też - co prawda jak dla mnie zbyt skąpe - opisy kilku rytuałów naszych przodków, takich jak kreślenie znaków mających odpędzić istoty nocy.
Dzięki zabraniu wystarczającej kwoty, książka otrzymała też 12 niesamowitych ilustracji. Grafiki utrzymane w czarno-białej szacie wspaniale wpasowują się w fabułę i tworzą bardzo klimatyczną atmosferę. W ogóle to cała książka jest najładniej wydaną książką z jaką się spotkałem już w tym roku, jednak doceniałem jej piękno od razu, jak tylko ją otrzymałem. Twarda oprawa, obwoluta, wstążka, złocone litery i wspominane już ilustracje sprawiają, że całość wygląda niesamowicie zjawiskowo. Nic tylko oglądać i czytać.
W tym miejscu podsumuję ,,Wróżdę''. Myślę, iż mimo tego, że jest to debiut, to zasługuje on na więcej uwagi. Książka Marcina Sindery to według mnie obowiązkowa publikacja dla każdego, kto interesuje się Mitologią Słowiańską. Nie jest to co prawda publikacja naukowa, i w zasadzie bardzo dobrze, że nie, bo te, które są na polskim rynku są bardzo średnie. Myślę też, że ,,Wróżda'' to z pewnością najprofesjonalniej wydana powieść utrzymana w słowiańskich realiach i najwierniej oddająca klimat tamtych epok, a gatunek powieść historyczno-fantastyczna pasuje tu wręcz idealnie!
Omówiłem już powieść, jednak muszę też wspomnieć o dwóch nowelkach, tj. ,,Czerwień'' i ,,Noc Krwi''. Akcja każdej z nich dzieje się przed ,,Wróżdą'', jednak zgodzę się z autorem, iż należy przeczytać je po powieści. Są one bardzo ciekawie napisane i dostarczają odpowiedzi na wiele pytań odnośnie tego, jak doszło do zarażenia Draconisa wróżdą. Są one również genialnym sposobem na to, aby lekko ochłonąć po przeczytaniu głównej powieści i zapomnieć trochę o jej zakończeniu.
Często wspominam o tym, że niesamowicie interesuje mnie wszystko co z mitologią Słowiańską związane. Niestety, dopiero teraz znalazłem kilka dni wolnego, dzięki czemu mogłem oddać się tej lekturze. Intrygowały mnie nagłówki recenzji na Youtube (,,Wygryzł Sapkowskiego'', ,,Najbardziej wyczekiwana recenzja'', itd.) oraz wynosząca prawie 6,5 gwiazdki ocena na lubimyczytać.pl. Jednak są to tylko statystyki.
Tym, co najbardziej interesowało mnie we ,,Wróżdzie'' to czas akcji. Powieść dzieje się bowiem przed chrztem Mieszka I, a więc w czasach, gdy Rusałki mi Wąpierze były powszechnie spotykane, jak pomniki Świętowida. Historia opowiada bowiem o Draconisie - potomku Żmija, syna bogów, który przemierza krainy Słowian, by dopełnić wróżdy.
Język jakim napisano ,,Wróżdę'' to istna mieszanka mowy współczesnej i archaizmów. Często czytelnik spotyka się z kilkunastoma stronami samych opisów, które mają w sobie inteligentnie i chytrze wplecione archaizmy, niektóre tak dziwne, że aż Google nie wiedział co znaczą. Niemniej jednak język jest bardzo przystępny i zrozumiały (poza tymi kilka archaizmami), a sama fabuła potrafi zatrzymać czytelnika na dość długo, nim ostatecznie przerwie on czytanie.
Zwrócę jednak uwagę, iż jest to debiut i czasem to widać. ,,Wróżda'' nie należy co prawda do tytułów, gdzie możemy książkę zacząć i skończyć w kilka godzin. Warto jednak zwrócić uwagę na dbałość o szczegóły i - czasem aż przesadną - drobiazgowość z jaką autor podszedł do napisania tej historii.
Jeżeli jednak miałbym wskazać najlepszy moment, to byłoby nim niezwykle pouczające i naprawdę dające do myślenia spotkanie ze Śmiercią. Zakończenie natomiast jest zrobione w takim momencie, w jakim nie powinno się robić zakończeń. Książka aż prosi o jeszcze kilka stron, bądź nowelkę, która wyjaśni to, co się stało. A może będzie kontynuacja?
Muszę wspomnieć o narracji. Teoretycznie jest ona trzecioosobową; w praktyce jednak nazwałbym ją narracją drugoosobową, bo mimo, iż to nie Draco opowiada o tym, co się dzieje, to zawsze patrzymy na świat zza jego pleców. Świetnie widać to na przykładzie spotkania z Wiedźmą, gdzie opis tego co było potem dostajemy z ust Czarownicy. Co ciekawe zabieg tym był zabiegiem bardzo udanym, i - mówiąc całkowicie szczerze - jeszcze się z takim nie spotkałem.
Kilka słów o bohaterach. Główną postacią jest Draconis, Draco, bądź Sklaven. Chodzi o tę samą postać. Potomek legendarnego rodu Żmijów, który pragnie zemsty za krew przodków. Co ciekawe ma on cechy takie, jak superbohaterowie, np. zdolność szybkiej regeneracji oraz niesamowita siła. Wydawać by się mogło, iż Draconis podobny jest do Wiedźmina, bądź też Khala Drogo. Na szczęście nasza postać jest wyjątkowa i nie można jej przypisać kompletu cech żadnej z tych postaci. W trakcie swej podróży Draco ratuje życie Radomirowi - młodemu chłopakowi, który nie wie, czy może zaufać swojemu nowemu panu.
Każda z tych postaci jest odmienna w porównaniu z innymi tak, że chyba bardziej się nie dało. Każdą da się też polubić, jednak moją zdecydowanie najulubieńszą jest Gniesza (celowo użyłem jednej z jej czterech nazw, aby uniknąć spoilerów). To tyle o postaciach. Wiem, że jak na lekarstwo, ale nie chcę nikomu psuć zabawy z czytania ,,Wróżdy''.
Przejdę teraz do tego, czego najbardziej oczekiwałem od tej książki. Skupię się mianowicie na obyczajach słowiańskich. Mogłoby oczywiście być ich więcej, aczkolwiek nie jest ich za mało. No może z wyjątkiem małej liczby słowiańskich stworów. Czy książka czegoś uczy? Tak, jest bardzo interesującą publikacją, która w bardzo przystępnej formie opisuje realia panujące na grodach. Widać tu jednak wyraźną rękę fantastycznej części. Najbardziej spodobało mi się oczywiście to, iż w trakcie podróży bohaterowie spotykają prawdziwe mitologiczne stworzenia. Zaś opisy tych spotkać są niesamowicie interesujące. Towarzyszą im barwne opisy wyglądu i zjawiskowe opisy zachowań ukazujące miejscami to, jacy są ludzie. Odniosłem też wrażenie, że na przykład taki Topielec z opowieści Rusałki ma kilka cech, które można przypisać ludziom współczesnym. Powieść zawiera też - co prawda jak dla mnie zbyt skąpe - opisy kilku rytuałów naszych przodków, takich jak kreślenie znaków mających odpędzić istoty nocy.

W tym miejscu podsumuję ,,Wróżdę''. Myślę, iż mimo tego, że jest to debiut, to zasługuje on na więcej uwagi. Książka Marcina Sindery to według mnie obowiązkowa publikacja dla każdego, kto interesuje się Mitologią Słowiańską. Nie jest to co prawda publikacja naukowa, i w zasadzie bardzo dobrze, że nie, bo te, które są na polskim rynku są bardzo średnie. Myślę też, że ,,Wróżda'' to z pewnością najprofesjonalniej wydana powieść utrzymana w słowiańskich realiach i najwierniej oddająca klimat tamtych epok, a gatunek powieść historyczno-fantastyczna pasuje tu wręcz idealnie!
Omówiłem już powieść, jednak muszę też wspomnieć o dwóch nowelkach, tj. ,,Czerwień'' i ,,Noc Krwi''. Akcja każdej z nich dzieje się przed ,,Wróżdą'', jednak zgodzę się z autorem, iż należy przeczytać je po powieści. Są one bardzo ciekawie napisane i dostarczają odpowiedzi na wiele pytań odnośnie tego, jak doszło do zarażenia Draconisa wróżdą. Są one również genialnym sposobem na to, aby lekko ochłonąć po przeczytaniu głównej powieści i zapomnieć trochę o jej zakończeniu.
*****
Książka: 331 str., okładka twarda z obwolutą, materiałowa zakładka, liczne ilustracje
Nie słyszałam nigdy o tej książce! Coś czuję, że może mi przypaść do gustu. :) Bardzo dobra recenzja. :) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńTym razem, nie jest to zdecydowanie książka dla mnie.
OdpowiedzUsuń