Oto
wyczekiwania recenzja antologii opowiadań inspirowanych pracami
Jakuba Różalskiego - ,,Inne Światy’’. Jest to, mam nadzieję,
porządna recenzja, gdyż postanowiłem zrecenzować każde
opowiadanie z osobna. Recenzję pisałem też jakiś czas od
przeczytanie, więc wydaje mi się, iż będzie ona bardziej
profesjonalna, niż taka pisana ,,na szybko’’.
Jeżeli
Tobie również nazwisko Jakub Różalski jest obce, to wiadomo, że
dobra przedmowa -zawierająca jednocześnie krótkie info o tejże
postaci – musi Cię zainteresować, abyś nie zraził się do
dalszego czytania. Przedmowa nie może też być za długa, gdyż
będzie zła – jak ta, mająca 70 stron, w ,,Narzeczonej Księcia’’.
Ta w ,,Innych Światach’’ ma mniej niż 5 stron. Notabene napisał
ją Michał Centarowski, czyli, uhonorowany nagrodą Zajdla, redaktor
,,Nowej Fantastyki’’. Nie mogę jej nic zarzucić, a wręcz
cieszę się, iż została dodana, gdyż w bardzo przejrzysty sposób
naświetliła mi kim jest Jakub Różalski. Good job!
Zanim zacznę recenzować poszczególne opowiadania, dodam, że z
wszystkich dziesięciu podobało mi się aż osiem. Jest to moim
zdaniem bardzo dobry wynik i plus dla całej antologii. Nie wolno mi
też pominąć wydania, które prezentuje się kapitalnie. Zwłaszcza
niesamowity grzbiet, ozdobiony wypułkimi ,,złoceniami’’ wygląda
kapitalnie. Same grafiki również są intrygujące. Każda inna,
niemniej wszsytkie roztaczają aurę niesamowitości i tajemniczości.
Warto zaznaczyć, iż nie każda, która się w tej książce
znalazła, przedstawia mechaniczne konstrukcje kroczące po polach na
horyzoncie. Jeżeli takowe nie przypadają komuś do gustu, to
otrzymuje on też inne, z wilkołakami i… krasnoludkami.
Autorem pierwszego opowiadanie jest Kuba Małecki. Mająca około
trzydzieści stron historyjka mogłaby być genialnym prologiem do
kolejnych. Z początku myślałem, że kolejni autorzy będą
kontynuować tę samą opowieść; pierwsze opowiadanie rzeczywiście
podtrzymało mój błędny pogląd. Sama historia przez jednych
opisywana jest jako najlepsza ze zbioru, akapit wyżej pisałem, że
nie zgadzam się z tą opinią. Niemniej jest to naprawdę bardzo
intrygujące opowiadanie, które ma niby przewidywalne, aczkolwiek
nie do końca zakończenie.
Drugie opowiadanie, autorstwa Roberta J. Szmidta, jest bardziej
intrygujące od pierwszego; niemniej to tylko zdanie osoby która
znacznie bardziej od powieści s-f woli klasyczną fantastykę.
Historia ta bowiem przypomina mi bowiem klimatycznie książki
Terry’ego Prachetta. Nie ma w niej jednak tyle humoru, jest wręcz
przygnębiająca, mimo to niesamowicie wciąga. W skrócie opowiada o
ulewnym dniu, przez który wszyscy stłoczeni są w karczmie, gdzie
pewna osoba opowiada historię upadłej dynastii cesarza walczącego
z ziejącą ogniem bestią. Tutaj zakończenie było naprawdę
nieprzewidywalne, a sam motyw ,,drugiego zakończenia’’ poprzez
opowiedzenie historii w historii wkomponowano wprost genialnie.
Opowiadanie Sylwii Chutnik trudno było mi pojąć. Już mówię
dlaczego, otóż autorka tak skomponowała zdania, iż sam miałem
wrażenie mgły przed oczyma, podczas czytania go. Traktująca o
dziewczynie idącej do szpitala, która przed i po operacji leczona
jest płynnymi narkotykami, opowieść budzi moje mieszane uczucia.
Pani Sylwii należą się brawa za pierwszorzędnie wykreowaną
postać, niemniej kilka momentów, które się w tymże opowiadaniu
znalazły, uważam za kompletnie zbędne i wręcz pozbawione sensu.
Jak teraz o tym myślę, pokusiłbym się o domniemanie, iż akcja
odgrywa się w klinice uzależnień bądź szpitalu psychiatrycznym.
Mogę natomiast z czystym sumieniem stwierdzić, że opowiadanie te
jest z pewnością osobliwe jak dom Pani Peregrine.
Po Sylwi Chutnik nadszedł moment na opowiadanie Remigiusza Mroza.
Wiem, że w tej antologii wszyscy poniekąd testowali swoje zdolności
w pisaniu fantastyki-s-f; jestem wielbicielem ,,Chóru zapomnianych
głosów’’, którego tom drugi naprawdę został zapomniany, a
szkoda… bardzo. Mimo wszystko zaskoczyło mnie te właśnie
opowiadanie. Moje zdziwienie wywołał przede wszystkim sam pomysł,
w którym mamy w zasadzie bardzo mało fantastyki/s-f. Jest to
opowiadanie z gatunku tych, w których bohater cofa się w czasie, a
potem wszystko się komplikuje. Jak na Mroza, jest to opowiadanie
całkiem dobre, aczkolwiek nie wybitne. Brakowało mi tutaj kilku
ciętych ripost, aczkolwiek ,,Hashtag’’ ich nie potrzebował –
tutaj jednak warto byłoby, gdyby się znalazły.
Opowieść Anny Kańtoch można określić mianem, przynajmniej po
części, >>Lalki<< XXII wieku. To opowieść o
lokaju, który pana ofiarą manipulacji jedynej pozostałej mu
członkini rodziny. Warto dodać, że realia arystokracji rodem z
XVIII w. mieszają się tutaj ze współczesną technologią.
Zagadkowe, jeżeli spojrzeć na to, iż skrzynki nadal trzeba
wyładowywać ręcznie. Na niespełna czterdziestu stronach rozgrywa
się całkowicie zamknięta historia, którą można przeczytać, i
szybko wyleci nam z głowy. Jest to właśnie jedno z tych opowiadań,
które nie zdobyło mojej aprobaty.
Bardzo czekałem na opowiadanie Łukasza Orbitowskiego, który
wreszcie powrócił do fantastyki. Jego ,,Sfora’’ to dość długa
(patrząc na pozostałe) historia w której pojawiają się wilkołaki
i żołnierze rosyjscy Co ciekawe, tutaj mamy naprawdę widoczne
przesłanie pokazujące, jak żądza władzy i posiadania wyniszcza
człowieka od środka. Dodatkowo w tle przewija się wątek budowy
Nowej Huty, tak, tej krakowskiej. Opowiadanie rozgrywa się na
przestrzeni wielu lat, w związku z tym poznajemy tu sporą ilość
nowych bohaterów. Nie wszystkich polubiłem tak samo, w sumie to
żadnego. Nie byli jednak irytujący – jak czasem bywa – tylko
bardziej źli, i to w czystej postaci. A wszystko przez jeden
przedmiot. Co ciekawe, jest to mimo wszystko jedno z moich ulubionych
opowiadań. Często bywało naprawdę straszne, okazjonalnie chciałem
też, aby wreszcie dobiegło końca, gdyż miałem już dość
czytania o kolejnych morderstwach. Ostatecznie uważam jednak, że
gdyby tak wyglądały książki o wilkołakach, o chętnie czytałoby
się je nawet dziś; bez żadnego nierealnego romansu w tle.
Aleksandra Zielińska na dwudziestukilkustronach ukazała historię
chłopczyka chcącego wejść do opuszczonej ko[alni, by odnaleźć
ojca. Wydawało mi się to aluzją do kopalni Wujek, niemniej może
to tylko moja teoria. W każdym razie jest to krótkie opowiadanie,
które graniczyło pomiędzy fajne a weź zejdź ze sceny.
Mimo wszystko zaliczyło się do tej pierwszej, ale tylko dlatego, że
znalazłem gorsze. Co ciekawe, nie ma w nim oryginalnego, ani
osobliwego. Dodatkowo mamy tu otwarte zakończenie. Najczęściej nie
jestem ich fanem - zwłaszcza w opowiadaniach, gdzie pozostawione
sobie przez autorów furtki uważam za zbędne – niemniej to
właśnie ono uratowało tę historię. Tutaj naprawdę chciałem,
aby się już skończyło, bynajmniej nie dlatego, że miałem dość
czytania o morderstwach.
Ósme opowiadanie to ,,Boży Dłużnik. Pierwsza część Tryptyku
tatarskiego’’ Anety Jadowskiej. I naprawdę? Pierwsza część?
W antologii opowiadań?! Coraz mocniej czuję, że niektórzy
autorzy myślą, iż zaraz ma powstać druga część ,,Innych
Światów’’… To przykre, bo wtedy dostajemy takie opowiadanie,
jak właśnie te. I tak, to właśnie ono jest moim zdaniem
najgorszym ze wszystkich. Historia to rzeczywistość, w której
dominuje muzułmanizm, ale mimo to przewijają się żołnierze
radzieccy. Ogólnie jest to historia człowieka, który musi wyruszyć
na pielgrzymkę – zapewne do Mekki – aby spłacić dług
zaciągnięty u Boga. Wszystko super, tylko po co tam ci żołnierze
radzieccy?! W dodatku zakończenie jest otwarte, ale tym razem po
prostu historia została ucięta. Zdecydowanie nie zostanę fanem
tego opowiadania; a pomysł był niezły.
Pisałem często, że za prozą Jakuba Żulczyka nie przepadam,
aczkolwiek ,,Tyle lat trudu’’ to opowiadanie naprawdę genialne.
Może pan Jakub powinien się bardziej zainteresować pisaniem
fantastyki? To opowiadanie o krasnoludkach. Jest naprawdę
przezabawne i przypadnie do gustu fanom Pilipiuka czy Ćwieka. Fakt,
jest to jedyna historia w której występują wulgaryzmy, niemniej
wyjątkowo nie usunąłbym ich. Mamy niezwykle zabawne zakończenie
oraz wiele innych przezabawnych perypetii małych człowieczków z
czerwonymi czapeczkami. Kapitalnie ukazane realia z jakimi muszą się
mierzyć te małe ludziki wprawił mnie w niekontrolowane salwy
śmiechu. Naprawdę, dykteryjka ta jest genialna! Chętniej poznałbym
dalsze losy Baryły i innych.
Ostatnie opowiadanie to w zasadzie powieść Jacka Dukaja. Ta, mająca
blisko 200(!) stron historia śmiało mogła zostać wydana
samodzielnie. Właśnie taką długość powinny mieć opowiadania
George’a R.R. Martina, którego nazwisko zawsze dumnie patronuje
opasłym zbiorom, np. ,,Łotrzykom’’, gdzie jego opowiadanie ma
lekko ponad 50 stron. Tutaj, jak już mówiłem, Jacek Dukaj zrobił
niesamowitą robotę i wykreował wciągającą od początku historię
i zaskakującym zakończeniem. Tutaj również istotną rolę
odgrywają Azjaci, którzy kolonizują świat. Niemniej w tym
konkretnym opowiadaniu umieszczono również alfabet chiński, który
wprowadza ciekawszy klimat, niż opowiadanie o smoku.
Cały zbiór, nie licząc dwóch przypadków, jest po prostu
genialny. Niesamowicie klimatyczne ilustracje fantastycznie komponują
się z tym, o czym czytamy. Trafniej jednak byłoby powiedzieć, ze
to tekst wpasowuje się do ilustracji, gdyż najpierw były one.
Mówiłem już o prześlicznym wydaniu, więc nie będę się
powtarzać. Trudno będzie jednak stwierdzić, czy ładniejszą
książką jest ,,Kirce’’ czy właśnie ,,Inne Światy’’. Sam
zbiór czytałem około dwóch tygodni, więc myśl, że nie
najgorzej, zważywszy na to, jak mało czytałem w tegoroczne
wakacje. Dla mnie antologia ta zapunktowała różnorodnością, ale
nie w stricte tego słowa znaczeniu; bardzo podobały mi się
opowiadania jako alternatywne wersje historii, która już była, nie
tej, którą piszemy. Niesamowitym w moim mniemaniu pomysłem było
wykreowanie realiów w których to Japonia wygrała II Wojnę
Światową i zawładnęła Europą. Dodatkowo to, iż autorami są
polscy pisarze jest jak najbardziej na plus; bo w końcu ile można
czytać o inwazjach na USA? Polecam ten zbiór wszystkim: fanom
fantastyki, braciom lubującym się w science-fiction oraz
wielbicielom fantastyki satyrycznej. Jednym zdaniem: dla każdego coś
dobrego.
Wydanie naprawdę kusi. 😊
OdpowiedzUsuńW kontekście książki polecam odwiedzić w Muzeum Ochorowicza w Wiśle, gdzie obrazy będące inspiracją opowiadań można ujrzeć na żywo. Zresztą nie tylko te obrazy, ponieważ Ochorowiczówka to Muzeum Realizmu Magicznego. Naprawdę inne światy... Książkę tam też nabyłam.
OdpowiedzUsuńmoże kiedyś się uda :) Niestety do Wisły mam 646 km :(
UsuńCzytam dość sporo opowiadań, są dla mnie niezwykle wygodną formą, a autora nie znam, wiec chętnie przeczytam! Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńnaprawdę warto. Aż 8 z 10 opowiadań mi siępodobało
UsuńPrzepięknie wydana książka firmowana nazwiskami, które należą według mnie do bardzo znaczących w dzisiejszej polskiej literaturze. na pewno ją przeczytam, Twoja recenzja tylko mnie w tym utwierdziła :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńdziękuję, że mogłem pomóc :)
Usuń