Przejdź do głównej zawartości

Krotka rozmowa z JUSTYNĄ DRZEWICKĄ

Zapraszam do przeczytania krótkiego wywiadu, który miałem okazję przeprowadzić z panią Justyną Drzewicką podczas WTK 2018 :)

,,8 PYTAŃ DO JUSTYNY DRZEWICKIEJ’’


Notka na Lubimy Czytać mówi o pani zainteresowaniu dekadencją fin de siecle. Co to, i skąd takowe zainteresowanie?
Sama nazwa oznacza ‘koniec wieku’. To bardzo wyjątkowa epoka, taka w której dbałość o szczegół w sztuce i literaturze była wyjątkowo ceniona przez artystów. Lubiłam ją najbardziej podczas studiów. Podobała mi się też jej mroczna wymowa i skupienie ludzi na problemach duchowych w tamtym czasie. Po studiach nadal była ze mną przez długi okres. Czytałam bardzo dużo książek o tej tematyce i do tej pory darzę ją sentymentem.

Podobno twierdzi pani, że na wszystko przychodzi właściwy moment, co sprawiło, iż postanowiła pani napisać książkę?
Dorosłam. Mentalnie, nie w znaczeniu zrobiłam się starsza, ale wreszcie odważyłam się pisać. Wcześniej nie miałam wystarczająco dużo odwagi, pokory i cierpliwości, żeby się tym zająć. Byłam pewna, że nie dam rady, że nie podołam temu wyzwaniu. Natomiast kiedy robiłam się starsza i odporna na różnego rodzaju przeciwności, postanowiłam spróbować. Przestałam łudzić się, że książkę powinno napisać się w 3 miesiące i będzie ona doskonała. Według mnie właściwy moment to ten, w którym człowiek obok chęci podjęcia wyzwania ma świadomość, że tak ciężka praca będzie trwała długo i wymaga, oprócz mnóstwa poprawek, nauczenia się przyjmowania krytyki i uwag.

Którą część trylogii pisało się najtrudniej?
Pierwszą. Dlatego, że była to pierwsza rzecz kiedykolwiek przeze mnie napisana. Pisząc ją, musiałam się uczyć. Próbowałam nowych rzeczy i poprawiałam własne błędy. Co do niektórych nawet nie wiedziałam, że mogę je popełnić. Poznawałam warsztat i technikę, choćby to, jak budować i rozładowywać napięcie w scenie.

Co było asumptem do wykreowania tytułowych Niepowszednich?
Zawsze podobały mi się powieści w których grupka ludzi wpada w tarapaty, z których teoretycznie nie można wybrnąć. Mimo wszystko próbują jednak zebrać się w sobie i stanąć do walki o przetrwanie.

Co pomagało w pisaniu?
Opierałam się na skrypcie. Pracuję z bardzo szczegółowym planem całego tomu. Mając go, wiedziałam, czego mam się trzymać budując kolejne sceny. Oprócz tego pomagał mi internet, ponieważ książki te wymagały sporego materiału naukowego dotyczącego m.in. roślin, ziołolecznictwa, naturalnych zdolności organizmu ludzkiego, np. wytrzymywania pod wodą i różnego rodzaju informacji o architekturze.

Wcześniej mówiła pani, że myślała, iż książkę można napisać w trzy miesiące, oznacza to, że wydawca nie narzuca deadline’u?
Było tak w przypadku drugiego i trzeciego tomu, kiedy miałam ustalony termin na oddanie książek. Miałam jednak to szczęście, że wydawca wie, jak długo pisze się książkę, i nie wyśrubował tego terminu. Pierwszy tom powstawał rok, a dwa kolejne po dziesięć miesięcy każdy. Nie umiem napisać książki w trzy miesiące, dość szybko rozstałam się w tym złudzeniem.

Jakie wrażenia towarzyszą kolejnym targom?
To fantastyczne uczucie, które towarzyszy każdym targom. Absolutnie nie stały się monotonne. Myślę, że tylko ludzie bardzo zblazowani i niedoceniający tego jak fantastycznym wydarzeniem są targi książki, mogą powiedzieć, że są one nudne.

Będą kolejne tomy ,,Niepowszednich’’?
Nie, ,,Niepowszedni’’ są zamkniętą trylogią.

Planuje pani wobec tego zmienić np. gatunek twórczości?
Chciałabym zostać w fantastyce, bo to gatunek który lubię, rozumiem i czuję. Podoba mi się. Zmieniłabym troszeczkę koncepcję, tzn. tym razem chcę dokonać miszmaszu: zamiast iść w czystą fantastykę zgodną ze schematem, czyli bohaterowie pochodzący z krainy przypominającej średniowiecze wolę zobaczyć współczesnego bohatera w dawnych realiach.


Dziękuję za rozmowę.

Komentarze

Prześlij komentarz

Inne ciekawe artykuły

100 NAJŁADNIEJSZYCH OKŁADEK (EDYCJA 2017)!

Mamy Nowy Rok, a jak wiadomo, jaki nowy rok, taki cały rok. Czy książkoholik może zacząć go lepiej, niż od przepięknych okładek? W każdym razie ja nie, dlatego przygotowałem listę 100 NAJŁADNIEJSZYCH OKŁADEK z (nie tylko) 2017 . Nie tylko, bo chyba 9 tytułów pochodzi z poprzednich dwóch lat, ale są tak piękne, że nie mogło ich tu zabraknąć :-) Nie miałem pomysłu na żaden sensowny podział, bo każda z tych okładek podoba mi się tak, że musiałbym robić często ex aequo, więc wyszłoby albo mniej, albo więcej niż 100 pozycji. Dlatego jedyny podział to: okładka miękka; okładka twarda + zintegrowana oraz kilka pozycji po angielsku. (jeśli książkę wydano i w miękkiej, i w twardej okładce, to pokazana zostaje w twardych; wiadomo, #teamtwardaokladka zobowiązuje) Występuje tu kilka serii, gdzie np. jeden tom wydano w 2016, a drugi w 2017 oraz gdzie kilka niezwiązanych ze sobą książek wydano w jednakowej szacie graficznej (np. Gaiman od Maga). Nie sugerowałem się też tym, czy dana książka

Koszmarny Karolek. 5 książek - 11 części

Ostatnio bezcelowo przechadzałem się po mieście i postanowiłem wstąpić do okolicznego "Book Book'a". Jak prawdziwy książkocholik wyszedłem nie z jedną czy dwoma, ale pięcioma książkami Francesci Simon z serii "Koszmarny Karolek". Koszmarny Karolek i kino grozy   Tym razem Karolek postanawia nakręcić własny film grozy! Niestety na identyczny pomysł wpada Wredna Wandzia, więc  prawdziwy horror przeplatany gagami toczy się  w rzeczywistości w domu Karolka. Francesca  Simon w błyskotliwy sposób opisuje historie z  życia Karolka, bawiąc i rozśmieszając zarówno  dzieci jak i ich rodziców. Książka - 104 str. okładka miękka, klejony grzbiet. Opis z okładki Cena 17.90  ----------------- Krótka recenzja:     Nikomu nie trzeba chyba przedstawiać Koszmarnego Karolka, ani Doskonałego Damianka.     Najnowsza część mogłaby być tylko grubsza. Jedynie 5 historyjek to moim zdaniem stanowczo za mało. Tym ra

Nikt nie spodziewał się hiszpańskiej inkwizycji - ,,Katedra w Barcelonie'' - recenzja

Dzisiaj recenzja troszkę starszego tytułu i wyjątkowo nie współpracy. Tak dobra jak ,,Filary Ziemi''? Po ,,Katedrę w Barcelonie'' chciałem sięgnąć od kiedy zobaczyłem to piękne wydanie w twardej okładce, które wyszło przy premierze kontynuacji tej monumentalnej powieści. Nowe wydanie jest jednak nie tylko piękne, ale również dość drogie, przez co odwlekałem w czasie jego zakup. Jak wiecie, jestem też wielkim fanem ,,Filarów Ziemi'' Kena Folletta. I właśnie tak doszło do tego, że pożyczyłem ,,Filary...'' za ,,Katedrę...'' Czy było warto? I ile katedry było w samej ,,Katedrze...''? ,,Katedra w Barcelonie'' to - licząca 700 stron - powieść opowiadająca historię dwóch pokoleń rodziny Estanyol: ojca i syna. Prócz bardzo bolesnego okresu dorastania młodego Arnau, mamy tu również kilkanaście wątków pobocznych jak np. historia jego dawnej miłości, adoptowanego brata, czy matki. Wszystko to przewija się w scenerii przepięknej Ba