Od razu zaznaczam, iż nie planuję recenzować każdego przeczytanego tomu ,,Fistaszków Zebranych'', gdyż prócz niewielkiej - jeśli patrzymy tom po tomie - ewolucji kreski, książki nie różnią się od siebie aż tak bardzo.
Wspomnę też, że jeżeli szukacie recenzowanego przeze mnie tomu, to spokojnie dostaniecie go w księgarni Gandalf, skąd sam zakupiłem swój egzemplarz.
Przejdźmy jednak do samej recenzji. Nikomu nie trzeba chyba przedstawiać Fistaszków, a tym, którym akurat ta nazwa jest obca, na pewno obiło się o uszy imię psa Snoopy'ego (tak, to ten biały z czarnymi uszami). W ogóle nie wiedziałem nawet, że jest on beagle'em, a to spryciarz.
Nie ma co twierdzić inaczej, Fistaszki to ładny kawałek historii. Polskie wydawnictwa wahały się rozpocząć tak długi, i rozłożony w latach projekt, jakim jest przygotowanie polskiego wydania ,,Fistaszków Zebranych''. Na szczęście Nasz Księgarnia podniosła rękawice, i tak oto mamy możliwość przeczytać Fistaszki w naszym rodzimym języku.
Zaletą wydania polskiego, angielskiego, i wszystkich innych na świecie jest fakt, iż wszystkie mają ten sam rozmiar. W Polsce Fistaszki wyprzedają się od razu, dlatego niezmiernie trudno dostać poprzednie tomy, a o pierwszym możecie zapomnieć na dobre (dobrze, że mam swój egzemplarz). Dlatego fakt identycznych rozmiarów wszystkich wydań jest bardzo fajną opcją, gdyż mogę uzupełniać kolekcję o tomy w języku angielskim, nie musząc obawiać się tego, jak będą się prezentować obok siebie.
Niebywałym atutem dzieł, a nawet arcydzieł Charlesa M. Schulza jest ich długość. niby jedna historia ciągnie się przez kilkanaście stron, ale podzielona jest na odcinki, a każdy z nich na tylko 4 kadry. Każda czwórka natomiast stanowi w jakimś stopniu zamkniętą historię, która może być kontynuowana, ale też przeplatana innymi, m.in. weekendowymi opowiastkami, które mają kadrów więcej.
Z uwagi na lata powstania, w ,,Fistaszkach'' znajdziemy wiele żartów, które dziś niekoniecznie przeszłyby bez krytyki. Świetnym przykładem wywoływanych przez Schulza kontrowersji jest tytuł jednego z animowanych odcinków - This is America, Cherlie Brown. Tytuł dość niejednoznaczny, zwłaszcza teraz, nieprawdaż?
Nie można natomiast powiedzieć, że Fistaszki są złe. Postać autora jest niesamowitym przykładem tego, jak można oddać się pasji do końca życia. Komiksy Schulza wpisały się na stałe w satyrę, ale nie tylko dla dzieci, bo sporo żartów rozumieją właśnie dorośli. Same postaci mają zadziwiająco dorosłą osobowość, bo poruszają ważne problemy, jednocześnie robiąc to w przezabawny sposób. Myślę, że nie ma osoby, u której Fistaszki nie wywołają uśmiechu.
Wspomnę też, że jeżeli szukacie recenzowanego przeze mnie tomu, to spokojnie dostaniecie go w księgarni Gandalf, skąd sam zakupiłem swój egzemplarz.
Przejdźmy jednak do samej recenzji. Nikomu nie trzeba chyba przedstawiać Fistaszków, a tym, którym akurat ta nazwa jest obca, na pewno obiło się o uszy imię psa Snoopy'ego (tak, to ten biały z czarnymi uszami). W ogóle nie wiedziałem nawet, że jest on beagle'em, a to spryciarz.
Nie ma co twierdzić inaczej, Fistaszki to ładny kawałek historii. Polskie wydawnictwa wahały się rozpocząć tak długi, i rozłożony w latach projekt, jakim jest przygotowanie polskiego wydania ,,Fistaszków Zebranych''. Na szczęście Nasz Księgarnia podniosła rękawice, i tak oto mamy możliwość przeczytać Fistaszki w naszym rodzimym języku.
Zaletą wydania polskiego, angielskiego, i wszystkich innych na świecie jest fakt, iż wszystkie mają ten sam rozmiar. W Polsce Fistaszki wyprzedają się od razu, dlatego niezmiernie trudno dostać poprzednie tomy, a o pierwszym możecie zapomnieć na dobre (dobrze, że mam swój egzemplarz). Dlatego fakt identycznych rozmiarów wszystkich wydań jest bardzo fajną opcją, gdyż mogę uzupełniać kolekcję o tomy w języku angielskim, nie musząc obawiać się tego, jak będą się prezentować obok siebie.
Niebywałym atutem dzieł, a nawet arcydzieł Charlesa M. Schulza jest ich długość. niby jedna historia ciągnie się przez kilkanaście stron, ale podzielona jest na odcinki, a każdy z nich na tylko 4 kadry. Każda czwórka natomiast stanowi w jakimś stopniu zamkniętą historię, która może być kontynuowana, ale też przeplatana innymi, m.in. weekendowymi opowiastkami, które mają kadrów więcej.
Z uwagi na lata powstania, w ,,Fistaszkach'' znajdziemy wiele żartów, które dziś niekoniecznie przeszłyby bez krytyki. Świetnym przykładem wywoływanych przez Schulza kontrowersji jest tytuł jednego z animowanych odcinków - This is America, Cherlie Brown. Tytuł dość niejednoznaczny, zwłaszcza teraz, nieprawdaż?
Nie można natomiast powiedzieć, że Fistaszki są złe. Postać autora jest niesamowitym przykładem tego, jak można oddać się pasji do końca życia. Komiksy Schulza wpisały się na stałe w satyrę, ale nie tylko dla dzieci, bo sporo żartów rozumieją właśnie dorośli. Same postaci mają zadziwiająco dorosłą osobowość, bo poruszają ważne problemy, jednocześnie robiąc to w przezabawny sposób. Myślę, że nie ma osoby, u której Fistaszki nie wywołają uśmiechu.
Nie lubię komiksów.:)
OdpowiedzUsuńDobre Fistaszki nie są złe :) Czytałam i chętnie jeszcze kiedyś do nich wrócę:)
OdpowiedzUsuń