Przejdź do głównej zawartości

Książka rewelacyjna na zimę! - TAJEMNICA POD JEMIOŁĄ

W ciągu świąt Bożego Narodzenia przeczytałem ,,Tajemnicę pod jemiołą’’, czyli kolejną powieść od Richarda P. Evansa. Jako że recenzuję ją w sylwestra – będzie to ostatnia recenzja w 2018 roku. Stali czytelnicy wiedzą też, że w ubiegłym roku recenzowałem już jedną książkę tego autora. Był to ,,Hotel pod Jemiołą’’, czyli druga część tej ,,pseudotrylogii o jemiole’’. Aczkolwiek żadna z części (pierwsza nosi tytuł ,,Obietnica pod jemiołą’’) nie jest ze sobą w jakikolwiek sposób połączona. Po prostu występuje w każdej z nich jemioła – albo w nazwie, albo jako naprawdę jemioła, wisząca np. w restauracji.


Co mogę powiedzieć o ,,Tajemnicy...’’? Z pewnością nie nic złego. Jak w ubiegłym roku, tak w tym powieść Evansa czytało mi się niesamowicie szybko i z nie mniejszą przyjemnością. Jest to z pewnością książka, która nie sprawi zawodu nikomu, kto nie będzie od niej oczekiwać czegokolwiek. Nie mówię, że jest to denna powieść bez polotu – wręcz przeciwnie. Była to bardzo przyjemna książka, i cieszę się, że czytałem ją akurat w święta. Klimatyczna historia ze śnieżnym klimatem w tle – to najlepsze jej podsumowanie.

Książka w skrócie jest o mężczyźnie, więc tym razem historię opisano z perspektywy innej płci niż w ,,Hotelu pod Jemiołą’’. (Nie zabrakło jednak emocjonalnych opisów przeżyć wewnętrznych.) Alex, bo tak mu na imię, rozwiódł się z żoną i nie potrafi się pozbierać od ponad roku. Wszystko się zmienia, kiedy decyduje się on wyruszyć w podróż, podczas której ma nadzieję odnaleźć tajemniczą LBH. Dziewczyna ta jest autorką bloga, który pisze – jak mówi – w celach terapeutycznych. Dwójkę tę połączyło jedno – niewyobrażalnie głęboka samotność.

I w tym miejscu jest jedyna rzecz, do której mogę się w tej książce przyczepić – rozrzutność. Oczywiście, któż bogatemu zabroni, niemniej w dwóch momentach denerwowało mnie to, jak hojnie Alex dysponował gotówką, której zupełnie nie żałował na bilety lotnicze. W ogóle samo jego podróżowanie jest mocno naciągane, ale jak mówiłem – to szkopuł. Jeżeli się to zbagatelizuje, to faktycznie, nie ma się do czego przyczepić.

Skądinąd właśnie takiej książki potrzebowałem, lekkiej i odstresowującej. Postaci są bardzo ludzkie – tzn. bardzo nam bliskie i poniekąd podobne. Sama historia też przebiega bardzo szybko: pierwszego dnia świąt przeczytałem bodajże 170 str., drugiego – resztę. Ponadto na część była dużo weselsza od ,,Hotelu...’’. Na się jednak co dziwić, bo tematyka – i okoliczności, które spowodowały wyjazd do tytułowego hotelu bohaterki poprzedniej książki tego pisarza – tamtej były dużo bardziej przygnębiające. Tutaj natomiast wszystko toczy się w wesołej atmosferze. Wszak od rozwodu głównego bohatera minął ponad rok. Stąd też miejsce na np. takie żarty:

,,Przejechał pan bardzo daleką drogę, żeby znaleźć kogoś, kogo pan nie zna. Mam nadzieję, że nie planuje pan zabójstwa. Jeśli tak, to mam pana zdjęcie. Przynajmniej to powinno zmusić pana do opamiętania się.’’

Oczywiście nie zbrakło tutaj też poważnych momentów, będących często smutnymi epizodami. Za to właśnie książkę tę można zakwalifikować nieco wyżej niż inne podobne jej. Warto zaznaczyć, że miałem już ,,przyjemność’’ przeczytać powieść o poszukiwaniu osoby z internetu. Przemilczę nazwę, gdyż była to książka okropna do tego stopnia, że znalazła się na ubiegłorocznej liście najgorszych książek. Dlatego też wątek internetowych poszukiwań napawał mnie pewną obawą. Na szczęście jednak były to obawy w całości bezpodstawne. Sam wątek poszukiwać prowadzony jest bardzo sensownie. Główny bohater nie podejmuje bezsensownych decyzji tłumacząc się niewiedzą czy czym sobie wymyśli na usprawiedliwienie. Samo odnalezienie poszukiwanej dziewczyny jest bardzo dobrze napisane i nie mam się do czego przyczepić.

Jako podsumowanie mogę powiedzieć, że – mimo iż jest już po świętach – jest to świetna książka na 1-2 zimowe wieczory przy kominku. Niezobowiązująca i przyjemna. Łatwo się przy niej odstresować i nie zasnąć! Mimo czytania przed pójściem spać. Postaci wykreowane są bardzo poprawnie i nie sposób ich nie polubić. 

Recenzja we współpracy z wydawnictwem Znak LiteraNova

 

Komentarze

  1. Mam nadzieję, że jeszcze tej zimy uda mi się ją przeczytać. 😊

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny autor i da się przymknąć oko na pewne drobnostki :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Kiedy dyskrecja i wrażliwość nie wystarczają, aby odnaleźć tajemniczą blogerkę, warto zainwestować w to pewne środki. Oczywiście nie każdego stać na tak kosztowne wydatki, ale po to są powieści, aby rozmarzony czytelnik/czytelniczka sięgali do pokładów swojej wyobraźni. Ja tez gorąco polecam tę powieść i pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fakt, to "szastanie" pieniędzmi jest po prostu z typowo amerykańskich romansów :)

      Usuń

Prześlij komentarz

Inne ciekawe artykuły

100 NAJŁADNIEJSZYCH OKŁADEK (EDYCJA 2017)!

Mamy Nowy Rok, a jak wiadomo, jaki nowy rok, taki cały rok. Czy książkoholik może zacząć go lepiej, niż od przepięknych okładek? W każdym razie ja nie, dlatego przygotowałem listę 100 NAJŁADNIEJSZYCH OKŁADEK z (nie tylko) 2017 . Nie tylko, bo chyba 9 tytułów pochodzi z poprzednich dwóch lat, ale są tak piękne, że nie mogło ich tu zabraknąć :-) Nie miałem pomysłu na żaden sensowny podział, bo każda z tych okładek podoba mi się tak, że musiałbym robić często ex aequo, więc wyszłoby albo mniej, albo więcej niż 100 pozycji. Dlatego jedyny podział to: okładka miękka; okładka twarda + zintegrowana oraz kilka pozycji po angielsku. (jeśli książkę wydano i w miękkiej, i w twardej okładce, to pokazana zostaje w twardych; wiadomo, #teamtwardaokladka zobowiązuje) Występuje tu kilka serii, gdzie np. jeden tom wydano w 2016, a drugi w 2017 oraz gdzie kilka niezwiązanych ze sobą książek wydano w jednakowej szacie graficznej (np. Gaiman od Maga). Nie sugerowałem się też tym, czy dana ksi...

Gra o Tron. Edycja Ilustrowana

Dziś pokażę wam kupioną w salonie BookBook'a Ilustrowaną Edycję '' Gry o Tron''  George'a R. R. Martina Książka: 1000 str., okładka twarda, szyty grzbiet ******************************************************** Gra o Tron  – kto jej nie zna? Odpowiedź jeszcze 3 tygodnie temu byłaby prosta – ja, ale już nie jest. Tom inaugurujący sagę ,,Pieśń Lodu i Ognia'' w Edycji Ilustrowanej przeczytałem w około 18 dni (nie pamiętam dokładnie). Cóż mogę rzecz o czymś, co zna już (chyba) każdy na świecie? Bomba. Po prostu Bomba przez duże ,,B''. Zanim bardziej szczegółowa recenzja, to najpierw krótki opis fabuły. Siedem królestw ma swoich Lordów. Pieczę nad nimi sprawuje Król Siedmiu Królestw – Robert. Na północy spokojny żywot wiedzie ród Starków. Na ich terenie znajduje się też Mur – jedyna bariera przed Innymi z północy.  Południem zaś rządzi ród Baratheonów... ale tylko z pozoru. Tak naprawdę władzę sprawuje żona króla – Cersei z rodu Lannist...

Fistaszki Zebrane 1977-1978

Od razu zaznaczam, iż nie planuję recenzować każdego przeczytanego tomu ,,Fistaszków Zebranych'', gdyż prócz niewielkiej - jeśli patrzymy tom po tomie - ewolucji kreski, książki nie różnią się od siebie aż tak bardzo. Wspomnę też, że jeżeli szukacie recenzowanego przeze mnie tomu, to spokojnie dostaniecie go w księgarni Gandalf, skąd sam zakupiłem swój egzemplarz. Przejdźmy jednak do samej recenzji. Nikomu nie trzeba chyba przedstawiać Fistaszków , a tym, którym akurat ta nazwa jest obca, na pewno obiło się o uszy imię psa Snoopy'ego (tak, to ten biały z czarnymi uszami). W ogóle nie wiedziałem nawet, że jest on beagle'em, a to spryciarz. Nie ma co twierdzić inaczej, Fistaszki to ładny kawałek historii. Polskie wydawnictwa wahały się rozpocząć tak długi, i rozłożony w latach projekt, jakim jest przygotowanie polskiego wydania ,,Fistaszków Zebranych''. Na szczęście Nasz Księgarnia podniosła rękawice, i tak oto mamy możliwość przeczytać Fistaszki w nas...