Przejdź do głównej zawartości

Pierwsze spotkanie z Terrym Prachettem - ,,Straż! Straż!''

Prachett i Tolkien – to dwa nazwiska autorów fantastyki, których nie trzeba nikomu przedstawiać. Niestety, z czytaniem tego drugiego może być różnie. Mimo dostępności aż trzech przekładów oraz licznych wydań ilustrowanych, nie udało mi się póki co przebrnąć przez ,,Władcę Pierścienia’’. Na szczęście z książkami Terry’ego Prachetta jest zupełnie inaczej. Je czyta się niesamowicie szybko, przy czym są one przezabawne i miejscami absurdalne.


Dzisiejszy post traktować będzie o książce ,,Straż! Straż!’’, będącej pierwszym tomem kolekcji Świat Dysku od wydawnictwa Edpiresse. Jako, iż jest to niezwykle rozbudowane uniwersum, postanowiłem, czytając, trzymać się właśnie tej kioskowej kolejności. Wiem, że jest jeszcze wiele innych książek, które nie znalazły się w tejże kolekcji, niemniej na wszystkie inne dodatki typu ,,Świat Kupek’’ czy bodajże ,,Mądrości Świata Dysku’’ przyjdzie jeszcze pora. Skądinąd jestem bardzo ciekaw zbioru felietonów i esejów Terry’ego Prachetta. Szkoda, że zażyczył on, by jego dysk z danymi został zniszczony… Niemniej, czy tylko ja nie wierzę w to, że Neil Gaiman nie zrobił jego kopii? Ale to już temat na osobny felieton.

,,Straż! Straż!’’ to pierwszy tom mini-serii wchodzącej w skład całego Świata Dysku i traktującej w gównej mierze o ludziach z Nocnej Straży; czyli tych, którzy wszystkiego się boją, i wszystko co ludzkie jest im straszne. Jak mawiał dowódca – Vimes przez ,,V’’, jeżeli widzi się coś, co nie powinno mieć miejsca, to należy się jak najszybciej oddalić z takiego miejsca oddalić. To może być świetnym wstępem do tego, jak przezabawna jest ta książka. Ogólnie o ludziach z Nocnej Straży wystarczy wiedzieć, iż boją się wszystkiego, a sama instytucja, którą reprezentują stałą się zbyteczna od kiedy powołano kolejne zgromadzenia odpowiadające za kradzieże i morderstwa. Bo przecież kto, jeśli nie złodziej, najlepiej zapanuje nad innymi złodziejami? Przewodniczący tych profesji zasiadają na równi z doradcami patrycjusza, gdyż to on jest zwierzchnikiem miasta. Wszytko jednak komplikuje pojawienie się smoka.

I tu na dobrą sprawę rozkręca się akcja, gdyż zataczać się ze śmiechu można czytając, jak bohaterowie usiłują przypomnieć sobie stereotypy mówiące, że wybraniec pojawi się sam, ale za zabicie smoka należy się pół królestwa (którego już nie ma) i ręka króla (którego i której też nie ma – jest za to ciotka patrycjusza, tylko czy to wystarczy?)

Prowadzona w przewrotny sposób fabuła jest jedną z ciekawszych jakie dane mi było czytać. Absurd goni tu absurd, niczym w czeskiej komedii. W historii przeplatają się też wątki z pozoru zupełnie niezwiązane ze sobą. Na uwagę zasługuje jednak fakt, jakim są bohaterowie, którzy wykreowani są w sposób GENIALNY! Nikt nie może przejść obojętnie obok sytuacji, w której kilkunastu gwardzistów boi się zaatakować jednego mężczyznę, bo zwykle wszyscy zostają wtedy pokonani (przynajmniej w filmach). Fajnym dodatkiem jest także postać młodego i charyzmatycznego funkcjonariusza Marchewy, który – co było dotąd niespotykane – stosuje się do regulaminów i przestrzega prawa. Tylko, czy nowa nadzieja straży nie pojawiła się poniewczasie?

- Oczywiście, panie sekretarzu – rzekł. - Nauczy się, osobiście tego dopilnuję, że aresztowanie złodziei jest sprzeczne z prawem.

Fabuła, jak mówiłem już, jest bardzo dynamiczna i nie można powiedzieć, że czytelnik będzie się nudził podczas kolejnych rozdziałów. Wskaźnik absurdu wyskoczył z miernika i poszybował daleko daleko w górę. Wszystko jet jednak pod kontrolą. Historia miejscami jest poważna i potrafi nawet zbudować jakieś napięcie. Zakończenie jednak ponownie wraca do początków, które poważne nie były.

Generalnie książka początkowo odpychała mnie tym, iż myślałem, że może być jedną z takich, gdzie czarodzieje posługują się telefonami i innymi gadżetami. Na szczęście tutaj jedyną – poza przywoływaniem stereotypów z historii fantastycznych – anomalią jest członek pewnego sekretnego stowarzyszenia idący po pizzę. Śmieszne, prawda?

Reasumując, uważam, że ,,Straż! Straż!’’ jest świetną pozycją początkową dla tych, którzy nie wiedzą, od czego zacząć czytać Terry’ego Prachetta bądź nie wiedzą, jaką książkę przeczytać jako następną bądź też znudziła im się klasyczna fantastyka. Po prostu ta książka spodoba się autentycznie każdemu.

Komentarze

  1. Przez Tolkiena jakoś przebrnąć nie potrafię, ale po Prachetta chętnie sięgnę i spróbuję czy będzie mi odpowiadać. :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Inne ciekawe artykuły

100 NAJŁADNIEJSZYCH OKŁADEK (EDYCJA 2017)!

Mamy Nowy Rok, a jak wiadomo, jaki nowy rok, taki cały rok. Czy książkoholik może zacząć go lepiej, niż od przepięknych okładek? W każdym razie ja nie, dlatego przygotowałem listę 100 NAJŁADNIEJSZYCH OKŁADEK z (nie tylko) 2017 . Nie tylko, bo chyba 9 tytułów pochodzi z poprzednich dwóch lat, ale są tak piękne, że nie mogło ich tu zabraknąć :-) Nie miałem pomysłu na żaden sensowny podział, bo każda z tych okładek podoba mi się tak, że musiałbym robić często ex aequo, więc wyszłoby albo mniej, albo więcej niż 100 pozycji. Dlatego jedyny podział to: okładka miękka; okładka twarda + zintegrowana oraz kilka pozycji po angielsku. (jeśli książkę wydano i w miękkiej, i w twardej okładce, to pokazana zostaje w twardych; wiadomo, #teamtwardaokladka zobowiązuje) Występuje tu kilka serii, gdzie np. jeden tom wydano w 2016, a drugi w 2017 oraz gdzie kilka niezwiązanych ze sobą książek wydano w jednakowej szacie graficznej (np. Gaiman od Maga). Nie sugerowałem się też tym, czy dana ksi...

Gra o Tron. Edycja Ilustrowana

Dziś pokażę wam kupioną w salonie BookBook'a Ilustrowaną Edycję '' Gry o Tron''  George'a R. R. Martina Książka: 1000 str., okładka twarda, szyty grzbiet ******************************************************** Gra o Tron  – kto jej nie zna? Odpowiedź jeszcze 3 tygodnie temu byłaby prosta – ja, ale już nie jest. Tom inaugurujący sagę ,,Pieśń Lodu i Ognia'' w Edycji Ilustrowanej przeczytałem w około 18 dni (nie pamiętam dokładnie). Cóż mogę rzecz o czymś, co zna już (chyba) każdy na świecie? Bomba. Po prostu Bomba przez duże ,,B''. Zanim bardziej szczegółowa recenzja, to najpierw krótki opis fabuły. Siedem królestw ma swoich Lordów. Pieczę nad nimi sprawuje Król Siedmiu Królestw – Robert. Na północy spokojny żywot wiedzie ród Starków. Na ich terenie znajduje się też Mur – jedyna bariera przed Innymi z północy.  Południem zaś rządzi ród Baratheonów... ale tylko z pozoru. Tak naprawdę władzę sprawuje żona króla – Cersei z rodu Lannist...

Fistaszki Zebrane 1977-1978

Od razu zaznaczam, iż nie planuję recenzować każdego przeczytanego tomu ,,Fistaszków Zebranych'', gdyż prócz niewielkiej - jeśli patrzymy tom po tomie - ewolucji kreski, książki nie różnią się od siebie aż tak bardzo. Wspomnę też, że jeżeli szukacie recenzowanego przeze mnie tomu, to spokojnie dostaniecie go w księgarni Gandalf, skąd sam zakupiłem swój egzemplarz. Przejdźmy jednak do samej recenzji. Nikomu nie trzeba chyba przedstawiać Fistaszków , a tym, którym akurat ta nazwa jest obca, na pewno obiło się o uszy imię psa Snoopy'ego (tak, to ten biały z czarnymi uszami). W ogóle nie wiedziałem nawet, że jest on beagle'em, a to spryciarz. Nie ma co twierdzić inaczej, Fistaszki to ładny kawałek historii. Polskie wydawnictwa wahały się rozpocząć tak długi, i rozłożony w latach projekt, jakim jest przygotowanie polskiego wydania ,,Fistaszków Zebranych''. Na szczęście Nasz Księgarnia podniosła rękawice, i tak oto mamy możliwość przeczytać Fistaszki w nas...